Bezprawie nasze codzienne

Polska jest krajem bezprawia. I nie chodzi o to że brakuje przepisów. Wręcz przeciwnie, jest ich nadmiar. Ale właśnie to jest też bezprawie. Istniejące przepisy są bezprawne, w sensie szkodliwe, nie wychodzące naprzeciw ludziom, źle sformułowane, łamiące ducha prawa i wszelkie zasady prawne, pozostawiające wiele możliwości interpretacji, wchodzące z mocą wsteczną. Stosuje się różna przepisy dla opisania tej samej rzeczy. W zależności jaki urzędas obsługuje człowieka, ile kto dał łapówki, taka jest wykładnia danego przepisu w danej gminie. Zależne od tego co chce osiągnąć dany … urzędol. Może zastosować wtedy taki przepis jaki mu pasuje. „A może wtedy zastosujemy przepis taki, albo taki”, „To podciągnie się wtedy pod ten a ten paragraf”. Dowolność interpretacji prawa i uznaniowość w urzędach. Sprzeczne przepisy, wykluczające się nierzadko na wzajem. Masy niepotrzebnych kodeksów i dzienników ustaw. Przepisy –gumy, które można stosować jak komu akurat wygodnie. To wszystko powoduje że mamy do czynienia z BEZPRAWIEM!!! To nie jest prawo. To typowe lewo, spełniające wszelkie europejskie standardy. W tej dziedzinie jesteśmy na równie z innymi barbarzyńcami, wdrażającymi te świństwa pod pozorem (Tfu!) postępu.

Prawo powinno być zwięzłe, krótkie, proste, przejrzyste, niesprzeczne. Brzmi jak marzenie. Tak żeby największy tuman mógł je zrozumieć i zapamiętać. Ale to kosztowałoby wysiłek ze strony prawników, którzy musieliby takie prawo pisać. A jeśli ktoś zostaje prawnikiem tylko dlatego że jego tatuś też jest? To już nawet nie wie co to znaczy prawo. Korporacja działa. Czy się stoi czy się leży, dyplom się należy. Mamy np. wydział prawa i administracji. Student poznaje według tej nazwy i prawo, a więc jak się je uchwala i administrację, a więc jak się je stosuje. Niby pokrewne. Ale mają się tak do siebie jak ekologia i wyrąb lasów. Nie można być i jednym i drugim jednocześnie. To jakieś horrendalne nieporozumienie. Gdzie rozdział władz? Prawo i jego ustanawianie, należy do zakresu władzy ustawodawczej. Administracja zaś, to władza wykonawcza. Ona ma wdrażać w życie to co uchwali ustawodawca. Ale co tu się dziwić skoro i posłowie, a więc władza ustawodawcza, bywają ministrami; a więc władzą wykonawczą. Taki premier Tusk, jako poseł, najpierw coś sobie uchwali, że rząd powinien to czy tamto, a potem jako premier to wykonuje, co sobie sam jako poseł zlecił. I jeszcze bierze za to pensje. Skubany.

Mamy niby d***krację. To oznacza że rządzimy się sami jako naród, jako obywatele. Jesteśmy w konstytucji zapisani jako suweren, i sami wybieramy siebie, czyli swych przedstawicieli do władz. Mamy, jeśli wierzyć ustawom, pełnię wolności. To samo w kwestii gospodarczej. Pełnia wolności. Przynajmniej według ustaw. Wolny rynek kwitnie, konkurencja się rozwija. Niech mi tylko ktoś wytłumaczy dlaczego w takim razie mamy tyle przepisów regulujących coś tam. Czy to jest wolność? Jeśli państwo może dowolną umowę pomiędzy dwoma dorosłymi osobami rozwiązać? Bo umowa nie zawierała czegoś tam? Mamy coraz to więcej urzędoli? Rozmnażających się niczym karaluchy, pijawki, zaraza czy głupota! Kontrolujących coraz to dalsze aspekty naszego życia? Czy to jest wolność? Masa ograniczeń, nakazów, zakazów, przepisów mówiących co wolno, a co nie. Przecież kiedyś tego nie było. Był rzekomo straszny ucisk. Wyzysk i co tam jeszcze. A teraz mamy rzekomo wolność?! Więc po co to wszystko? Sami niby się rządzimy, mamy wolny rynek nie podlegający regulacjom rządu? Teoretycznie. A dekretów cztery razy więcej niż za okupacji. Urzędasów tyleż. Bo pewnie sami nie umieliśmy by tej wolności udźwignąć? Sobie z nią poradzić? A tak ONI nas wspomagają. Nami kierują i prowadzą. Do świetlanej przyszłości. Ciekawe czy już łagry zaczęli nam budować, czy wykorzystają stare. Nigdy jeszcze w historii nie było tyle przepisów i urzędników! To ewenement. Są jak muchy na gó***e, w swoim żywiole. TO HAŃBA I BEZCZELNOŚĆ NAZYWAĆ TO WOLNOŚCIĄ! KPINA Z LUDZI! ROBI SIĘ Z NAS WARIATÓW!

Politycy, z głębokości swojego szamba i odmętów kanalizacji, zapewniają nas że możemy cieszyć się wolnością. To po co tyle nie kontrolowanych przez nikogo służb? Niezależnie od PRL – owskiej SB, w III Rzeczypospolitej, czyli II PRL, dorobiliśmy się aż siedmiu tajnych służb: CBŚ, ABW, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, CBA i Wywiadu Skarbowego, które przecież muszą werbować agenturę. Do tego dochodzi jeszcze Policja i Straż Miejska. Ale to oczywiście nie jest państwo policyjne. To wolność. Coraz więcej kamer, fotoradarów, kontroli. Ale to dla naszego dobra. A jakże! Jakieś sanepidy, i inne ośrodki społeczne zaglądają nam we wnętrzności brzucha i prześwietlają na wylot całą naszą działalność. Od przełyku do odbytu. I to wielokrotnie! W tą i z powrotem. Ale to nie rewizja, to wolność gospodarcza. Cóż za pokrętna retoryka. Gdyby istniał kat, nazwaliby go pewnie ogrodnikiem społecznym. Wyrywa chwasty. Rząd to nie banda złodziei i kupa morderców, tylko zatroskany o nasze i kraju dobro, gabinet specjalistów. Sejm i Senat to nie oszuści, kłamcy, karierowicze i cwaniacy, tylko wybrańcy narodu.

Jesteśmy w niewoli urzędoli. Oni są panami w tym państwie i największym złem tego kraju. Ponieważ Bruksela karze nam jeszcze zwiększać ich ilość, to Bruksela jest naszym wrogiem! Proste jak drut. Dopóki nie będzie ich powiedzmy nie więcej niż pięćset na cały kraj, nie będzie można nazwać Polski krajem wolnym. To papierek lakmusowy wszystkich rządzących. A ONI tylko ciągle zwiększają liczbę kolesi na stanowiskach. Oczywiście dla naszego dobra. W takiej Bośni, trochę ponad sto lat temu, było dwieście urzędasów na cały kraj. Szło? Dało radę? Zaiste prawdę mówił papież Pius VII, że chrześcijaństwa nie da się pogodzić z d***kracją. Żaden porządny chrześcijanin nie może być d***kratą. Nie podałem tu żadnych przykładów, bo chyba słusznie uważam że każdy może sobie przykładów sam znaleźć setki bez większego wysiłku. Zna je z codziennego życia, lub niech wpisze po prostu słowo „Bezprawie” do Google, i znajdzie się ich masa. Bezprawie w Polsce i nie tylko, jest tak powszechne, że nie muszę chyba nikogo specjalnie do tego przekonywać.

newsweek.pl