Skarb państwa zapłaci olbrzymie odszkodowanie dawnemu Centrozapowi

Skarb państwa ma zwrócić spółce Ideon (dawny Centrozap) 27,8 mln zł wraz z odsetkami za błędne decyzje organów podatkowych – potwierdził Sąd Najwyższy, zamykając prawie dziesięcioletni proces w tej sprawie. Ideon znajduje się obecnie w upadłości układowej.
– Ta sprawa pokazuje, jak ostrożnie trzeba wydawać decyzje podatkowe obciążające przedsiębiorców wielomilionowymi zobowiązaniami – powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Wojciech Katner. Podkreślił, że decyzje podatkowe opiewające na bardzo wysokie kwoty podejmował ten sam inspektor podatkowy, miały one w dodatku rygor natychmiastowej wykonalności. W efekcie dochodziło do zajęcia kont bankowych i blokowania środków na bieżącą działalność, co omal nie doprowadziło spółki do bankructwa i likwidacji.

Pracownicy na bruk, straciła gospodarka

– Upadłość to nie jest tylko sprawa przedsiębiorcy, dotyczy ona dużej liczby osób zatrudnionych w spółce, a nawet ma wpływ na całą gospodarkę, zwłaszcza gdy chodzi o spółkę notowaną na giełdzie – podkreślił Katner. Tym samym Sąd Najwyższy potwierdził wcześniejsze orzeczenia sądów I i II instancji zasądzających na rzecz katowickiej spółki 27,8 mln zł wraz z odsetkami i kosztami procesu. Chodzi o decyzje aparatu skarbowego z czasów, gdy spółka nosiła nazwę Centrozap. W marcu 2012 r. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Centrozapu podjęło uchwałę o zmianie nazwy na Ideon SA.

Wielki proces przeciwko skarbowi państwa

Był to jeden z największych w Polsce procesów wytoczonych przez podmioty gospodarcze skarbowi państwa. Spółka twierdziła, że działania aparatu skarbowego i ujawnienie informacji o bardzo poważnych zobowiązaniach podatkowych doprowadziły ją do kłopotów finansowych – straciła nie tylko aktywa i pieniądze, ale także dobre imię, zaufanie odbiorców, wiarygodność na krajowych i zagranicznych rynkach. Pierwotnie spółka żądała 100 mln zł.

Poszło o rzekome wyłudzenie VAT

Problemy Centrozapu zaczęły się w połowie lat 90., gdy spółka zajmowała się handlem oprogramowaniem komputerowym. W 2001 r. urząd kontroli skarbowej dopatrzył się nieprawidłowości i wydał serię decyzji nakazujących spółce zapłatę rzekomo wyłudzonego podatku VAT.

Kwoty zobowiązań z poszczególnych decyzji sięgały 120 mln zł. Decyzje te miały dodatkowo rygor natychmiastowej wykonalności. W efekcie zajęte zostały konta bankowe spółki, a na nieruchomościach należących do niej ustanowiono hipoteki.

Spółka odwołała się od tych decyzji, a sądy administracyjne potwierdziły, że większość z tych decyzji była sprzeczna z prawem. Centrozap odzyskał jedynie część zajętych środków. Skierował więc do sądu cywilnego pozew o odszkodowanie od skarbu państwa.

14 błędnych decyzji urzędników

Pierwszy proces w tej sprawie przed katowickim sądem okręgowym trwał ponad trzy lata. W listopadzie 2008 r. sąd przyznał spółce 42,5 mln odszkodowania.

Wraz z odsetkami liczonymi od marca 2005 r. chodziło o kwotę ok. 63 mln zł. W uzasadnieniu sąd podkreślił, że nie ma wątpliwości co do tego, że urzędnicy skarbowi wydali w sprawie Centrozapu 14 błędnych decyzji, przyczyniając się tym do pogrążenia i upadłości spółki.

Apelację od tego wyroku złożyła Prokuratoria Generalna reprezentująca w procesie skarb państwa. Prokuratoria stała na stanowisku, że nie było mowy o bezprawności decyzji wydanych wobec Centrozapu, choć – jak przyznała – można mówić o ich wadliwości.

Gdy katowicki sąd apelacyjny podzielił wątpliwości Prokuratorii i oddalił powództwo Centrozapu, spółka skierowała do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną, którą SN uznał za zasadną.

Sprawa trafiła więc ponownie do katowickiego sądu okręgowego, który tym razem wydał orzeczenie korzystne dla spółki i zasądził na jej rzecz 27,8 mln zł odszkodowania wraz z odsetkami i kosztami procesowymi.

Katowicki sąd ogłosił upadłość spółki

Prokuratoria Generalna zaskarżyła to orzeczenie do Sądu Najwyższego, ale w czwartek SN oddalił jej skargę kasacyjną, kończąc tym samym trwający prawie 10 lat proces. W uzasadnieniu czwartkowego wyroku SN wskazał, że sądy prawidłowo ustaliły, które decyzje były bezprawne i stanowiły bezpośrednie źródło odpowiedzialności odszkodowawczej Skarbu Państwa.

– Bezprawność decyzji skarbowych nie musi być wyartykułowana wprost, ona wynika z ich treści – powiedział sędzia Katner. SN wytknął też wiele nieprawidłowości Prokuratorii Generalnej i organom skarbowym. – W toku procesu dała się zauważyć bierność i nikłe zainteresowanie procesem strony pozwanej – powiedział Katner. Dodał, że mimo wezwań Prokuratoria Generalna nie odnosiła się do dowodów z opinii biegłych ustalających wysokość odszkodowania.

We wrześniu 2013 r. katowicki sąd ogłosił upadłość spółki, jednak nie zakończyła ona działalności. Sąd zatwierdził bowiem układ z wierzycielami, a jednym ze źródeł spłaty wierzycieli będzie dziś zasądzone odszkodowanie od skarbu państwa.

Ideon pogrążył Polonię Warszawa

Prezes i udziałowiec Ideona Ireneusz Król w lipcu nabył 100 proc. udziałów w Polonii Warszawa, klubie Ekstraklasy od Józefa Wojciechowskiego, prezesa JW. Construction. Początkowo chciał przenieść klub do Katowic, ale ostatecznie pozostawił go w Warszawie. Na koszulkach piłkarzy zawitało logo Odeonu. Jednak bardzo szybko Król przestał płacić piłkarzom. W związku z tym zaczęli oni rozwiązywać umowy (z winy klubu). Polonia nie otrzymała licencji na grę w Ekstraklasie i ostatecznie nowy sezon rozpoczęła w IV lidze piłkarskiej (czyli piątej klasie rozgrywek).

gazeta.pl

Miała być wielka afera w wymiarze sprawiedliwości. Ale sprawa się przedawniła

Porażka wymiaru sprawiedliwości. Wrocławski sąd apelacyjny umorzył – z powodu przedawnienia – sprawę trzech osób, które miały powoływać się na korupcyjne wpływy w sądzie i prokuraturze. Na ławie oskarżonych siedzieli wrocławski adwokat Jacek L., przedsiębiorca Bogdan O. i Tomasz K. osoba przed laty doskonale znana w przestępczym półświatku. Zapadł też wyrok uniewinniający w jedynym wątku sprawy, w którym nie doszło do przedawnienia. Oskarżeni mieli – w 2003 roku – utrudniać wrocławskie śledztwo przeciwko warszawskiemu gangsterowi Markowi K.
Na początku 2003 roku prokuratura Psie Pole poszukiwała listem gończym warszawskiego gangstera Marka K. Adwokat, przedsiębiorca i człowiek znany w półświatku mieli wówczas przekonywać gangstera, że za łapówkę załatwią mu korzystną decyzję sądu. Dzięki niej gangster mógł uniknąć aresztowania. Tak też się stało. Sąd wydał decyzję, dzięki której poszukiwany listem gończym mężczyzna do aresztu nie trafił.

Później tenże sam gangster Marek K. „skruszył się” i zaczął opowiadać, że ową decyzję załatwił sobie za łapówkę. W 2006 roku mecenas L. i inne związane z tą sprawa osoby trafiły do aresztu.

Wtedy podejrzenia sięgały korupcji w wymiarze sprawiedliwości. Śledczy próbowali udowodnić, że doszło do wręczenia łapówki wrocławskiemu sędziemu, który wydał korzystną dla gangstera decyzję. Ale dowodów na to, że sędzia wziął nie znaleziono.

Dzisiaj – po siedmiu latach od zatrzymań i aresztów – wrocławski Sąd Apelacyjny ostatecznie zakończył sprawę. W pierwszej instancji prowadził ją Sąd Okręgowy w Opolu. W kwietniu ubiegłego roku cała trójka została skazana na kary po półtora roku więzienia, m.in. za powoływanie się na korupcyjne układy i utrudnianie śledztwa. Dodatkowo opolski sąd ocenił, że trzej oskarżeni oszukali gangstera, bo wzięli od niego pieniądze niby na łapówkę, a tak naprawdę wzięli je do własnych kieszeni.

Dziś Sąd Apelacyjny ten wyrok zmienił. Powoływanie się na korupcyjne układy – czyli tak zwana „płatna protekcja” – to przestępstwo, które przedawniło się więc sprawę sąd musiał umorzyć. A na utrudnianie śledztwa, dotyczącego gangstera, dowodów nie było żadnych – ocenił dzisiaj Sąd Apelacyjny. Zarzut oszustwa zaś opolski sąd dopisał oskarżonym bezprawnie. Nie mógł tego zrobić, bo takiego zarzutu prokuratura nie postawiła w akcie oskarżenia.

Śledztwo w tej sprawie miało być wielką aferą we wrocławskim wymiarze sprawiedliwości. Krążyły opowieści o nieprawdopodobnych aferach, jakie wyszły na jaw przy okazji podsłuchów, założonych przez CBŚ w tej sprawie. Ale – poza mecenasem Jackiem L – nikomu z sądownictwa, prokuratury czy palestry zarzutów nie postawiono.

Mecenas L został wcześniej prawomocnie skazany w innym wątku tej sprawy. Zarzucono mu m.in., że złożył w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie, którego nie było. Z ustaleń śledztwa wynikało, że oskarżenie rzucił na osobę skonfliktowaną ze swoim znajomym. Wyrok – półtora roku więzienia. Sprawa przeszła przez wszystkie instancje – łącznie z Sądem Najwyższym – i wszędzie wyrok został utrzymany w mocy. Ale mecenas mówi, że skazano go nieuczciwie i jest niewinny żądnego przestępstwa. Mówi, że jego sprawa to efekt nagonki na prawnicze środowiska , prowadzonej za czasów IV RP”. Zapowiada, że będzie próbował wznowić proces, w którym został prawomocnie skazany.

Prawo dopuszcza taką możliwość gdyby dziś pojawiły się „nowe okoliczności”, jednoznacznie wskazujące, że przestępstwa nie było a skazanie to pomyłka.

gazetawroclawska.pl