4 lata skutecznej wojny z Orange

10 tys. zł zapłaci Orange kobiecie, którą bezpodstawnie pozwano do e-sądu za rzekomy dług. Spór trwała… 4 lata.

Katarzyna Gryga była abonentką TP SA. Po zmianie miejsca zamieszkania wypowiedziała umowę. Klientkę poinformowano, że nie zalega z płatnościami. Był rok 2008.

Jednak 17 marca 2011 r. do gry wszedł komornik. Gryga pracowała na podstawie umowy-zlecenia w Ministerstwie Kultury jako prawnik. Komornik zajął całe jej wynagrodzenie, gdyż nie podlegało ono ochronie jak wynagrodzenie pracownika etatowego. Dług wynosił wtedy ponad 9 tys. zł.

Ona o długu nie miała pojęcia. Czemu więc komornik zajął konto? Orange mimo rozwiązania umowy nadal naliczał opłaty za nieistniejący numer. A monity do zapłaty słał na adres, pod którym Pani Katarzyna dawno nie mieszkała. W końcu TP SA sprzedała wierzytelność firmie windykacyjnej, która złożyła pozew o zapłatę w e-sądzie. W październiku 2010 r. sąd wydał nakaz zapłaty – dotyczył on znacznej części długu. Zarówno windykator, jak i sąd posługiwali się jednak nieaktualnym adresem, więc dłużniczka o postępowaniu nie miała pojęcia. Akcja komornika zaskoczyła ją zupełnie.

Wygrana niczym porażka

Sprawa trafiła do sądu, który w grudniu 2012 r. umorzył postępowanie, a pieniądze zajęte przez komornika Pani Katarzynie zwrócono. Niestety, w międzyczasie straciła ona pracę w resorcie kultury.

Kobieta uznała, że działania telekomunikacyjnego giganta przyniosły jej osobiste straty. Stres, podważona opinia w pracy. Skierowała więc pozew przeciwko Orange Polska o zadośćuczynienie. Domagała się 20 tys. zł.

Wyrok zapadł w lipcu 2014 r. Młoda prawniczka usłyszała, że ma absolutną rację w kwestii długu – nie istniał, nie powinien być sprzedawany, nie powinno dojść do egzekucji komorniczej, a ponadto posługiwano się wadliwym adresem. „Wygrała” 2 tys. zł. A jednocześnie miała oddać Orange Polska 1933,60 zł jako zwrot części wynagrodzenia pełnomocnika Orange. Skąd problem z kosztami? Prawniczka chciała 20 tys. zł, wygrała 2 tys. zł. Proporcjonalnie „przegrała” sprawę w 90 proc., a to miało wpływ na podział kosztów. W ten sposób sądy rozliczają koszty postępowań.

Efekt ekonomiczny walki z telekomem: 66 zł i 40 groszy zysku. Dla pokrzywdzonej.

Skuteczna apelacja

Wygrana 66 zł, jak się łatwo domyślić, nie satysfakcjonowała klientki telekomu. Złożyła apelację. W październiku zapadł wyrok. 10 tys. zł na rzecz klientki, żadnych kosztów sądowych. Dochodzenie tej kwoty trwało 4 lata.

– Powiedzmy sobie szczerze mało kto ma czas, zdrowie, pieniądze i tyle konsekwencji, aby przez 4 lata dochodzić swoich praw. Dla mnie to skandal, że w ogóle TPSA nie poczuwała się do załatwienia sprawy ugodą i do przyznania się – mówi „Wyborczej” Katarzyna Gryga. – Przy okazji prosiłam TP SA, aby napisało pismo do ministerstwa, przepraszające mnie. Bo zajęcie komornicze na tak dużą kwotę dla młodego prawnika to strzał w kolano, zniszczenie jego wiarygodności na lata. Tymczasem Orange nie poczuło się do powiedzenia prostego słowa „przepraszam” przez 4 lata.

Orange nie kwestionuje swojego błędu. Ma jednak inny punkt widzenia.

– W tej konkretnej sprawie Orange Polska w październiku 2011 r. zaproponował zawarcie ugody i wypłacenie rekompensaty pieniężnej. Nasza propozycja została przedstawiona jeszcze na etapie przedsądowym. Przyznaliśmy się też do błędu. Zaproponowana ugoda nie była jednak satysfakcjonująca dla klienta – wyjaśnia Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange. Telekom proponował 2 tys. złotych.

– Spór pomiędzy Orange Polska a klientem tyczył się jedynie co do wysokości zadośćuczynienia, a nie odpowiedzialności Orange Polska czy zakresu popełnionego błędu przez nas błędu – przekonuje Jabczyński.

Z taką opinią polemizuje Katarzyna Gryga.

– Orange uparcie twierdziło, nawet w odpowiedzi na moją apelację, że w ogóle nic nie zrobiło i zachowało się prawidłowo. Przecież nikt mi nawet nie zaoferował zwrócenia kosztów powództwa przeciwegzekucyjnego, ani kosztów komornika, które musiałam ja zapłacić, aby oddał mi moją zajętą pensję – opowiada prawniczka. I wyjaśnia czemu tak uparcie się procesowała. – Chciałabym, aby ten wyrok pokazał, że trwa to bardzo długo, ale żeby ludzie nie odpuszczali takich spraw. Chciałabym, aby dostarczyciele usług masowych nie czuli się bezkarni.

Komornik, prokurator, procedury

Od prawomocnego orzeczenia minął miesiąc.

Katarzyna Gryga: – Orange do dziś nie zapłaciło. Najwyraźniej będę zmuszona skorzystać z pomocy komornika – zapowiada.

Adwokat Barbara Gryga, pełnomocniczka: – Gdyby TP SA było osobą fizyczną, powódka złożyłaby doniesienie do prokuratury. Bo jak inaczej nazwać wymyślenie nieistniejącego długu, sprzedanie go firmie windykacyjnej i podanie adresu, który nie istnieje? Kodeks karny nazywa to usiłowaniem wyłudzenia.

Wojciech Jabczyński, Orange: – W Orange Polska mamy wdrożone restrykcyjne i precyzyjne procedury, które co do zasady mają zapobiegać takim przypadkom, jak opisany. Jeśli jednak zdarzy się taka sytuacja, co dzieje się incydentalnie, każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie.

Read more: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,19116571,4-lata-skutecznej-wojny-z-telekomem.html#ixzz3qGvlpjne