Z numeru telefonu zarejestrowanego na adwokata Szymona Matusiaka do jego byłego klienta wysłane były pogróżki !!!

Adwokat Szymon Matusiak jest znanym prawnikiem w Szczecinie. Niestety jego „sława” nie wynika z profesjonalizmu czy wiedzy prawniczej, a raczej z zachowania na które właściwie nie reaguje ORA w Szczecinie. Przypomnijmy, iż adwokat w niewybredny sposób żartował sobie na swoim oficjalnym profilu Facebook, oskarżył swojego byłego klienta o zniesławienie i sprawa po 6 latach została umorzona mając do pomocy 4 innych adwokatów; oskarżył naszego redaktora naczelnego i sprawę także przegrał, zwlekał prawie 6 miesięcy z zapłaceniem kosztów sądowych i tak można by wymieniać przez całą stronę.

ORA w Szczecinie w swoisty sposób chroni adwokata Szymona Matusiaka udzielając mu jedynie nic nie znaczących upomnień. Dlaczego te upomnienia nic nie znaczą wyjaśnimy w dalszej części niniejszego tekstu. Sprawa, którą chcemy opisać zaszła już tak daleko, iż kara dla prawnika wydaje się nieunikniona.

Cofnijmy się o klika lat – urażony publikacją w „Kurierze Szczecińskim” adwokat Szymon Matusiak postanawia wytoczyć proces swojemu byłemu klientowi. Po wielu latach procesu – sąd umarza postępowanie i nakazuje zapłacić prawnikowi na rzecz niesłusznie oskarżonej osobie kilkutysięczne koszty zastępstwa procesowego. Jednak Szymon Matusiak ociąga się z zapłatą zasądzonej kwoty, wydaje się być zdruzgotany – zapadłym wyrokiem.

Kiedy niewinny oskarżony, były klient mecenasa, oczkuje na należną mu kwotę zaczyna otrzymywać dziwne SMSy z nieznanego mu numeru. SMSy nie są odpowiedzią na inne wiadomości nie są też wynikiem konwersacji. Na początku wysłane SMSy można uznać za obraźliwe, potem znieważające aż dochodzące do gróźb. Dodać należy, iż część SMSów wysłana była późną nocą – po północy.

Były klient adwokata Szymona Matusiaka postanowił zgłosić sprawę na policję. To po zbadaniu sprawy skierowała ją do Sądu Rejonowego w Dzierżoniowie, aby ten ustalił do kogo przypisany jest numer z którego wysłane były obraźliwe wiadomości.

Sąd bez problemu ustalił iż numer ten zarejestrowany jest na następujący podmiot Kancelaria Adwokacka Szymon Matusiak Kamień Pomorski ul. Szymanowskiego 1. Obecnie przed Sądem Rejonowym w Dzierżoniowie pod sygnatura akt IIK 7/22 toczy się postępowanie o znieważenie w związku z wysyłanymi SMSami.

Pytanie które na razie pozostaje bez odpowiedzi to: jaką tym razem ORA w Szczecinie znajdzie wymówkę aby nie zareagować właściwie na zachowanie adwokata sprzeczne z dobrymi obyczajami i normami nie tylko społecznymi. Jak widać dotychczasowe „kary” jakie otrzymał Szymon Matusiak nie są skuteczne aby mógł on zapanować nad swoimi emocjami.

Emeryt pożyczył 650 zł, a musi oddać ponad 92 tys. zł. Sąd Najwyższy: To lichwa w czystej postaci

Sąd Najwyższy uchylił postanowienie sądu w Mikołowie, który usankcjonował wysokość odsetek na poziomie 365 proc. w skali roku. W efekcie mężczyzna, który pożyczył 650 zł, musi oddać ponad 92 tys. zł. – To lichwa w czystej postaci – stwierdzili sędziowie.

Sprawa zaczęła się w 2004 r., kiedy emeryt z Mikołowa zawarł umowę z firmą kredytową. Mężczyzna pożyczył od spółki  650 zł. Za udzielenie kredytu musiał zapłacić 150 zł opłaty manipulacyjnej. Zgodnie z umową mikołowianin miał spłacić zobowiązanie w ciągu miesiąca. Zgodził się na zapłatę odsetek umownych wynoszących 1 proc. za każdy dzień zwłoki. W skali roku dawało to oprocentowanie na poziomie 365 proc.

Komornik zabrał mężczyźnie już 36 tys. zł, a odsetki urosły do 92 tys. zł

Mieszkaniec Mikołowa nie spłacił zadłużenia, więc w 2005 r. do sądu w Mikołowie trafił wniosek o zasądzenie od mężczyzny 2138 zł wraz z odsetkami. Sąd, działając w trybie uproszczonym, wydał postanowienie nakazujące mężczyźnie spłatę zobowiązań. Po uprawomocnieniu od razu nadano mu klauzulę wykonalności. 

Znajdujący się w trudnej sytuacji życiowej mężczyzna nie był w stanie spłacić zadłużenia. Komornik co miesiąc pobiera mu z emerytury 300 zł. I do tej pory na poczet zadłużenia ściągnął już ponad 36 tys. zł. Jednak w 2021 r. odsetki naliczone od zaciągniętej przez mikołowianina pożyczki wyniosły 92 tys. zł.

Sprawą zainteresowała się Prokuratura Generalna, która po analizie akt sądowych wniosła skargę do Sądu Najwyższego. Podkreślono w niej, że firma pożyczkowa nadużyła swojej dominującej pozycji, a sąd w Mikołowie powinien chronić konsumenta przed nieuczciwymi praktykami pożyczkodawcy.

Sąd Najwyższy: Doszło do rażącego naruszenia prawa, umowa była lichwiarska

Teraz sprawą zajął się Sąd Najwyższy, który uznał, że w tym przypadku doszło do „rażącego naruszenia prawa”. W jego ocenie sąd w Mikołowie autoryzował postanowienia o charakterze lichwiarskim.

Zdaniem sędziów SN kwota opłaty za udzielenie pożyczki, jak i regulamin dotyczący odsetek za zwłokę, sprzeciwiały się zasadom współżycia społecznego zakazującym stosowania lichwy.

„Oprocentowanie było blisko trzydziestokrotnie wyższe od odsetek ustawowych obowiązujących w 2004 roku, a kształtujących się wówczas na poziomie 12,25%” – podkreślili sędziowie Sądu Najwyższego. Ich zdaniem umowa pożyczkowa generowała „pętlę” zadłużenia.

Sąd Najwyższy uchylił postanowienie sądu w Mikołowie w tej sprawie i wstrzymał dalszą egzekucję. Teraz mikołowski sąd jeszcze raz będzie musiał rozpoznać wniosek firmy pożyczkowej.

gazeta.pl

Dwukrotny prezes Srebrnej, TW „Ryszard” ekspertem w ministerstwie klimatu

Kazimierz Kujda pełni funkcję eksperta w Ministerstwie Klimatu i Środowiska – poinformował resort klimatu w odpowiedzi przesłanej portalowi Gazeta.pl. To były prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który – jak informowało Biuro Lustracyjne Instytutu Pamięci Narodowej – złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Kujda w aktach Służby Bezpieczeństwa PRL figuruje jako TW „Ryszard”.

„Pan Kazimierz Kujda jest zatrudniony w Ministerstwie Klimatu i Środowiska na podstawie umowy o pracę od 1 marca br., na stanowisku eksperta” – przekazało MKiŚ w odpowiedzi przesłanej Gazeta.pl.

Z ustaleń Gazeta.pl wynika, że „Kujda rekomenduje ludzi do pracy w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który był jego 'królestwem’ do czasu ujawnienia, że był w PRL zarejestrowany jako agent komunistycznej Służby Bezpieczeństwa”.

Kim jest Kazimierz Kujda?

Kazimierz Kujda jest również przewodniczącym rady nadzorczej w Polskiej Spółce Gazownictwa, która dystrybuuje gaz w Polsce.

Jak pisze Gazeta.pl, Kujda „należał do najbliższych współpracowników prezesa PiS”. Dwukrotnie – w latach 1995-98 i 2008-15 – był prezesem spółki Srebrna. Jego nazwisko pojawiło się w publikacji „Gazety Wyborczej”, w której opublikowano stenogram nagrania rozmowy z lipca 2018 roku między innymi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim przedsiębiorcą Geraldem Birgfellnerem, którego firmy miały przygotować budowę w Warszawie dwóch wieżowców dla spółki Srebrna.

Kujda pełnił trzykrotnie funkcję prezesa zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Kierował NFOŚiGW od 2015 roku do lutego 2019 roku. Wcześniej pełnił funkcję prezesa NFOŚiGW w latach 2000-2002 oraz 2006-2008. Był też członkiem Narodowej Rady Rozwoju działającej przy prezydencie Andrzeju Dudzie.

Ponadto był członkiem rad nadzorczych w spółkach Bank Ochrony Środowiska i Polskie Koleje Państwowe.

Postępowanie lustracyjne

Na przełomie stycznia i lutego 2019 roku pojawiły się doniesienia medialne dotyczące współpracy prezesa Kazimierza Kujdy ze Służbą Bezpieczeństwa. Sprawę, przedstawiając m.in. zawartość teczek, opisali dziennikarze „Gazety Wyborczej” i portalu Onet. „Rzeczpospolita” podawała, że Kujda „widnieje w jawnym już inwentarzu IPN jako tajny współpracownik o pseudonimie Ryszard, który współpracę miał rozpocząć w 1979 r. w Siedlcach”.

Biuro Lustracyjne Instytutu Pamięci Narodowej w lutym 2021 roku przekazało, że Kazimierz Kujda złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Postępowanie prokuratora IPN dotyczyło współpracy Kujdy ze Służbą Bezpieczeństwa. Z dokumentów, z którymi Polska Agencja Prasowa zapoznała się w Instytucie Pamięci Narodowej, wynikało, że Kazimierz Kujda 21 grudnia 1979 roku w Warszawie na piśmie złożył oświadczenie dotyczące „nawiązania dialogu” ze Służbą Bezpieczeństwa. Oświadczenie to – jak podawała PAP – poprzedzone jest m.in. szczegółowym wnioskiem SB o zatwierdzenie dokonanego pozyskania Kujdy na tajnego współpracownika o pseudonimie „Ryszard”. Dokumenty te znajdują się w teczce personalnej, którą założyła SB, dotyczącej – jak wskazała Agencja – Kazimierza Kujdy, ur. 14 czerwca 1952 roku.

W rozmowie z PAP Kazimierz Kujda utrzymywał, że złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne i zaprzeczał współpracy z SB.

Autor:mb/ams

TVN24 Biznes, Gazeta.pl

Adwokat ze Szczecina przegrał z kretesem swoją własną sprawę!!!

Kiedy wybieramy się do adwokata, znaczy się że sprawa jest poważna. Staramy się wybrać kogoś z polecania i godnego zaufania. Kogoś kto ma szansę wygrać naszą sprawę. A co w sytuacji kiedy w sprawię zaangażowany jest adwokat – jest stroną sprawy i ma czterech pełnomocników? Czy to znaczy że już jesteśmy skazani na przegraną?

Zacznijmy jednak od początku. Jest rok 2015 w Kurierze Szczecińskim ukazuje się krytyczny materiał prasowy o adwokacie Szymonie Matusiaku ze Szczecina. W materiale padają mocne zarzuty pod adresem prawnika, iż działał na szkodę swoich klientów oraz na szkodę jednej ze spółek.

Materiał bardzo nie spodobał się mecenasowi Matusiakowi jednak zwlekał on z wstąpieniem na drogę sądową prawie rok czasu. Co jednak ciekawe nigdy nie domagał się sprostowania rzekomo nieprawdziwych informacji od redakcji, wydawcy czy autorki tekstu jaki ukazał się w Kurierze Szczecińskim ale swoje oskarżenia skierował przeciwko rzekomemu informatorowi dziennikarzy. Adwokat Szymon Matusiak uzbrojony w czwórkę pełnomocników: adwokat Mikołaj Fiodorow, adwokat Anna Negowska, adwokat Maciej Robaszko, adwokat Kacper Stukan – rozpoczął swój bój sądowy.

Sąd Szczecin

Przebieg rozprawy jednak był inny od oczekiwań urażonego adwokata. Sprawa nie okazała się tak oczywista jak starał się to przedstawiać Szymon Matusiak. To tego jego pełnomocnicy zachowywali się dość niefrasobliwie. Na przykład kiedy sąd namawiał strony do ugody Ci tygodniami milczeli, byli słabo przygotowania, sąd musiał im udostępniać swoje akta aby mogli odczytać swoje pisma!!!

Sprawa trwała aż ponad 6 lat przechodząc przez wszystkie instancje Sąd Rejonowy, Sąd Okręgowy a także Sąd Najwyższy. W sumie kilkanaście rozpraw i wyrok kończący sprawę. Wyrok który był dla adwokata Szymona Matusiaka wielkim rozczarowaniem.

Wyrok w sprawie adwokata Szymona Matusiaka

Po sześciu latach procesu sąd wyjaśnił, że adwokat Szymon Matusiak nie ma racji i oskarżona przez niego osoba nie może być w żaden sposób ukarana. Próbowaliśmy się skontaktować z adwokatem ale w sms-ie przesłanym do naszej redakcji „zakazał nam publikacji na swój temat„. Próbowaliśmy także kontaktować się z kancelarią, która go reprezentowała – jednak także bez skutku.

Kancelaria Adwokacka reprezentująca adwokata Szymona Matusiaka

Jaki morał nasuwa się tej sprawy. Ano taki, iż nawet pięciu adwokatów ze Szczecina (adwokat Szymon Matusiak, adwokat Mikołaj Fiodorow, adwokat Anna Negowska, adwokat Maciej Robaszko, adwokat Kacper Stukan) nie dało rady wygrać sprawy, sprawy adwokata przeciwko zwykłemu człowiekowi, który został przez nich oskarżony.

Warto też dodać, iż nie jest to pierwsza osobista porażka adwokata Szymona Matusiaka, opisywaliśmy podobną sprawę już wcześniej – Kolejna klęska adwokata Szymona Matusiaka ze Szczecina.

Wyrok nie jest prawomocny.

LC

Skarbówka wkroczyła „na rympał” do domu przedsiębiorcy, a on wylądował w szpitalu. Teraz nad urzędnikami zawiśnie bat

Naczelny Sąd Administracyjny podjął uchwałę, zgodnie z którą urzędy skarbowe będą musiały się liczyć z konsekwencjami, jeśli instrumentalnie użyją przepisów, a ich ofiarą stanie się przedsiębiorca.

Przedsiębiorca Wojciech Wilk postępowanie skarbówki przypłacił pobytem na szpitalnym oddziale ratunkowym. W sylwestra 2019 roku policjanci siłą zabrali go z jego domu na Śląsku, by doprowadzić na przesłuchanie w urzędzie skarbowym.

Przestępca? Nie, podatnik

Fiskus nie ścigał go za zorganizowaną przestępczość gospodarczą, lewe faktury VAT na wielką skalę czy zatajanie dochodów. Chodziło o 9600 zł niedopłaty podatku. Skarbówce zależało, by Wilk pojawił się u nich najpóźniej w noc sylwestrową. Inaczej jego sprawa by się przedawniła. Policji ani skarbówki nie obchodziło, że w domu została zdezorientowana, ciężko chora na nowotwór żona mężczyzny. A Wilk zamiast na przesłuchanie trafił na SOR.

Mężczyzna utrzymywał się z serwisowania sprzętu stomatologicznego. Z biegiem czasu i rozwoju firmy zaczął także dostarczać do gabinetów dentystycznych profesjonalny sprzęt. W 2016 roku skarbówka uznała, że w jego rozliczeniu podatkowym (za 2012 r.) brakuje 9600 zł. Kazała dopłacić. Ale Wilk się z interpretacją fiskusa nie zgadzał. Na decyzję naczelnika urzędu skarbowego czekał trzy lata. Była dla niego niekorzystna. Zaskarżył ją więc w całości, odwołując się do organu wyższej instancji, czyli Izby Skarbowej. Ale izba z dotrzymaniem terminu na rozpatrzenie miała problem, więc ciągle go przesuwała. Tymczasem zgodnie z przepisami, gdy sprawa jest w wyższej instancji, z ewentualnym ściągnięciem należności trzeba poczekać do jej wyjaśnienia. A że wszystko trwało latami, sprawa Wilka zmierzała ku przedawnieniu.

Skarbówce zależało, by dla skarbu państwa odzyskać 9600 zł, więc żeby uniknąć przedawnienia sprawy (postępowania podatkowe przedawniają się po upływie pięciu lat), wszczęła przeciwko niemu postępowanie karnoskarbowe (zawiesza ono bieg przedawnienia). Jego konsekwencją była wizyta policjantów w domu Wilka w sylwestra 2019 r. Urzędników nie interesowało, że mężczyzna opiekuje się chorą żoną ani że karetka odwiozła go na OIOM. Po kilku godzinach pobytu w szpitalu trafił wprost na przesłuchanie. Inaczej – jak poinformowali go policjanci – zostanie oficjalnie zatrzymany. Po odczytaniu mu zarzutów w urzędzie wrócił do szpitala.

Przypadek Wilka nie jest odosobniony.

Postępowanie wszcząć, sprawcy nie ścigać

W ubiegłym roku Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, złożył zawiadomienie do prokuratury na urzędników skarbówki, także ze Śląska. To ewenement, jeśli chodzi o działanie instytucji państwowych (rzecznika MŚP powołuje prezes Rady Ministrów). Jak jednak tłumaczył Abramowicz, wcześniej próbował innych metod, wystąpił m.in. o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec dwóch urzędników, prosił o przesłanie akt, ale go zbywano. Kiedy wyczerpał te możliwości, ze sprawą poszedł do śledczych, bo „solidarność korporacyjna urzędników działa na szkodę przedsiębiorców i może szkodzić też w przyszłości innym prowadzącym biznesy”.

Chodziło o przedsiębiorcę, wobec którego śląski urząd celno-skarbowy w Katowicach wszczął postępowanie karnoskarbowe na miesiąc przed upływem biegu przedawnienia. Postawiono mu zarzuty związane z uszczupleniem podatku. Mężczyzna się poddał i wziął dwumilionowy kredyt na spłatę zobowiązań.

Wszczynanie spraw karnoskarbowych wobec prowadzących firmy, którym upływa termin przedawnienia ich postępowań, to instrumentalne traktowanie przepisów. Konkretnie: instytucji zawieszania biegu przedawnienia.

Jak się okazuje, pracownicy administracji skarbowej robią to nagminnie. Ich działania prześwietliła kancelaria GWW. Prawnicy zbadali sprawy karnoskarbowe w latach 2008-14 w sześciu urzędach – pozostałe odmówiły danych. Wyszło na jaw, że postępowania podatkowe, w trakcie których urzędy wszczynały równolegle sprawy karnoskarbowe, w ponad 94 proc. przypadków dotyczyły zobowiązań przedawniających się z końcem roku podatkowego. Później często kończyły się umorzeniami lub uniewinnieniami.

Także rzecznik MŚP przyglądał się tym sprawom. Wnioski?

– Poza wszczęciem postępowania karego skarbowego i wywołaniem skutku polegającego na zawieszeniu biegu terminu przedawnienia zobowiązania, którego popełnienie przestępstwa lub wykroczenia skarbowego miało ono dotyczyć, organy prowadzące to postępowanie nie podejmowały żadnych czynności mających na celu faktyczne wykrycie sprawcy popełnienia przestępstwa skarbowego lub wykroczenia skarbowego oraz ukarania go – mówi Jacek Cieplak, zastępca rzecznika małych i średnich przedsiębiorców.

Jak może się ratować przedsiębiorca?

Ostatnią deską ratunku jest sąd. To tam, teoretycznie, możemy się poskarżyć, że potraktowano nas jak przestępcę (postępowanie karnoskarbowe!), choć nim wcale nie jesteśmy, a zrobiono to po to, by zyskać więcej czasu na rozstrzygnięcie innych spraw podatkowych. Ale i w tym przypadku przedsiębiorcy mieli pod górkę.

– Przeprowadzona przez rzecznika analiza orzecznictwa sądów administracyjnych wykazała, że poszczególne składy w wyniku rozpoznania skarg, a także skarg kasacyjnych w sprawach, w których występowało przedstawione powyżej zagadnienie prawe, ukształtowały dwie rozbieżne linie orzecznicze – relacjonuje zastępca Cieplak.

Zgodnie z pierwszym poglądem sądy administracyjne są właściwe, by rozstrzygać, czy zawieszenie postępowania podatkowego w przypadkach jak opisane powyżej jest zasadne (czyli sąd bada, czy wystąpiły określone przesłanki do zawieszenia biegu przedawnienia). Inna interpretacja sądu była odwrotna.

Żeby stanowisko sądów było jasne, rzecznik MŚP wystąpił w 2020 roku do Naczelnego Sądu Administracyjnego o zbadanie, czy sądy administracyjne są właściwe, by oceniać legalność decyzji o zawieszeniu biegu przedawnienia.

W tym tygodniu pochylił się nad nim siedmioosobowy skład sędziowski w NSA. Przewodniczący składu sędzia Jan Rudowski nie pozostawił wątpliwości: sądy administracyjne są właściwe, by takie sprawy badać.

– Są uprawnione m.in. do oceny, czy postępowanie karne skarbowe wszczęte zostało wobec przedsiębiorcy w sposób instrumentalny, wyłącznie w celu wydłużenia czasu na prowadzenie postępowania podatkowego i w celu zawieszenia biegu terminu przedawnienia.

Co uchwała NSA oznacza w praktyce dla przedsiębiorców?

– Sąd może uchylić decyzję organu wydaną po upływie ustawowego terminu przedawnienia, jeżeli ten nie będzie w stanie wykazać, że wszczęcie postępowania karnoskarbowego nie miało instrumentalnego charakteru – mówi Andrzej Ladziński, doradca podatkowy kancelarii GWW. Ponadto, jak dodaje doradca podatkowy, dotychczas liczba instrumentalnie wszczętych postępowań karnoskarbowych rosła. Być może dzięki uchwale NSA ta tendencja się odwróci, bo nad urzędami będzie wisiał bat w postaci sądu.

A co z roszczeniami odszkodowawczymi ze strony poszkodowanych przedsiębiorców?

Tu szanse są bardzo małe, bo jak tłumaczy Ladziński, naruszenie przepisów ze strony organów podatkowych musiałoby być rażące (co nie jest tak łatwo wykazać), żeby mówić o odszkodowaniach.

Jest jeszcze jeden wariant, możliwy po wydaniu przez NSA tej uchwały. Fiskus może sięgnąć po nowy sposób, by przedłużyć sobie możliwość rozpatrywania spraw podatkowych i zawieszać biegi przedawnienia.

gazeta.pl

Zgromadziłeś ponadprzeciętny majątek? To masz się o co bać! Przyjdzie konfiskata prewencyjna i ci go odbierze

Organy ścigania potrafią odzyskać zaledwie ok. 1 proc. mienia pochodzącego z przestępstwa. W obliczu takiej indolencji służb Ministerstwo Sprawiedliwości chce od przyszłego roku zasilać budżet państwa pieniędzmi zajętymi także uczciwym obywatelom. Nowe przepisy o konfiskacie prewencyjnej umożliwią prokuratorom przejmowanie ich majątków bez prawomocnego wyroku.

Zasada domniemania niewinności to podstawowa reguła postępowania karnego (art. 5 K.p.k.). Wynika z niej, iż do obarczenia odpowiedzialnością karną konieczne jest udowodnienie winy sprawcy czynu zabronionego i dodatkowo stwierdzenie jej prawomocnym wyrokiem sądu. Zasada ta wyrażona została również wprost w art. 42 ust. 3 Konstytucji RP, podobnie jak inne reguły demokratycznego państwa prawa, mówiące o tym, że własność i inne prawa majątkowe podlegają równej dla wszystkich ochronie prawnej (art. 64 ust. 2), a przepadek rzeczy może nastąpić tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu (art. 46).

Konfiskata prewencyjna

Ministerstwo Sprawiedliwości chce natomiast tak zmienić prawo, by organy ścigania mogły zajmować majątki prywatne tylko w oparciu o podejrzenia powzięte przez prokuratora co do możliwego związku mienia z przestępstwem. Oczywiście do przejęcia prokurator będzie musiał uzyskać zgodę sądu, jednak to, że podejrzenia były niesłuszne, a majątku właściciel dorobił się legalnie, będzie musiał udowodnić sam, już po tym, jak zostanie mu on zabrany. Łamiąc więc zasady konstytucyjne, resort sprawiedliwości chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zapewnić organom ścigania łatwy dostęp do majątków firm i osób prywatnych, jednocześnie zrzucając z siebie ciężar konieczności udowodnienia nielegalnego pochodzenia majątku.

Najważniejsze to zająć majątek. Niech właściciel udowadnia, że niesłusznie

Opublikowany w lutym 2020 r. raport Najwyższej Izby Kontroli ujawnił, że w objętych kontrolą latach 2014-2018 służby ścigania zabezpieczyły mienie przestępców o wartości zaledwie 2,7 mld zł, podczas gdy osiągnięte w tym czasie przez nich zyski oszacowano na 217-520 mld zł. Być może proponowane zmiany mają te wyniki poprawić i zabezpieczyć budżetowe źródło dochodów z zajęć majątkowych. I nie ma dla ich pomysłodawców znaczenia, że rykoszetem uderzą w niebędących przestępcami właścicieli. Teraz to oni będą musieli udowadniać, że wielkość rodzinnego majątku to zasługa wspólnych wysiłków pokoleń, a na wszystko, co posiadają, mają umowę, fakturę lub rachunek.

Ochrona majątku

Nowy pomysł władz to przeciwny do ukłonu gest wobec przedsiębiorców. Jego zwolennicy podnoszą, że przecież właściciel zajętego majątku będzie mógł udowodnić przed niezawisłym sądem pochodzenie swego mienia. Zapominają jednak przy tym o przerzuceniu na przedsiębiorcę ciężaru udowadniania, podczas gdy nie to jest przedmiotem jego działalności. Równie istotny jest fakt utraty przez niego władztwa nad swoim majątkiem w okresie zajęcia. A szybkość załatwiania spraw przez sądy w Polsce wciąż pozostawia wiele do życzenia.

Dlatego, jeżeli nadal forsowane będą takie projekty zmian regulacji prawnych, naturalną reakcją przedsiębiorców oraz właścicieli majątków prywatnych może być odruch obronny. Jeśli poprzez konfiskatę prewencyjną państwo zamierza zabierać im, co zechce i kiedy zechce, to przedsiębiorcy i właściciele majątku mogą, a nawet powinni, będąc odpowiedzialnymi za swoje mienie, chcieć je przed tymi działaniami ochronić.

Przyjazna zagraniczna przeprowadzka

Jak mogą to zrobić? Lokując majątek w państwach, których jurysdykcje takich „prewencyjnych” zaborów mienia nie przewidują, a wręcz przeciwnie – są dla jego właścicieli przyjazne. Na przykład w kwestii lokowania mienia nieruchomego doskonale sprawdzają się spółki zagraniczne na Cyprze i Malcie. Otwarcie rachunku bankowego w takich państwach jak Liechtenstein, Luksemburg czy Szwajcaria to już 99 proc. sukcesu w kontekście ochrony przed ryzykiem „prewencyjnych” blokad rachunków.

Uzyskanie drugiej rezydencji podatkowej lub też całkowita jej zmiana to nie tylko sposób na zabezpieczenie majątku, także poprzez uwolnienie się od nadmiernego opodatkowania w ramach przepisów o CFC (ang. Controlled Foreign Company). Dla niektórych największym walorem będzie zabezpieczenie się przed ujawnieniem wrażliwych, poufnych informacji na temat beneficjentów struktur organizacyjnych, co grozi w państwach objętych międzynarodową procedurą CRS (ang. Common Reporting Standard). Taką ochronę przynieść może np. zmiana rezydencji podatkowej na maltańską.

Zakres właściwości komornika za granicą się nie rozciąga

Zagraniczna przeprowadzka to w świetle najnowszych pomysłów konfiskacyjnych świadome i odpowiedzialne działanie w kierunku zabezpieczenia własnego majątku przed roszczeniami. Wprawdzie polskiemu komornikowi przysługują instrumenty międzynarodowej pomocy prawnej, jednak są to procedury długotrwałe, sformalizowane, a i tak ich powodzenie w ostateczności zależy od władz drugiego państwa – nie zawsze chętnego takiej pomocy udzielać. Dla przykładu europejski nakaz zabezpieczenia na rachunku bankowym nie daje polskiemu komornikowi możliwości zajęcia i egzekucji z zagranicznego konta, bo przepisy nie rozciągają terytorialnych granic jego właściwości.

Obowiązuje tu bowiem ta sama reguła, jakiej hołduje polski Kodeks postępowania cywilnego: „Do wyłącznej jurysdykcji krajowej należą sprawy egzekucyjne, jeżeli egzekucja ma być wszczęta lub jest prowadzona w Rzeczypospolitej Polskiej” (art. 1110⁴ § 1, Dz.U. 1964 nr 43 poz. 296, ze zm.). Zatem do wyłącznej jurysdykcji odpowiednich organów państwa, w którym posiada rachunek, rezyduje dłużnik, należeć będzie realizacja prawa do prowadzenia spraw egzekucyjnych.

Za dużo schodów i komplikacji

W 2018 r. ustawą o kosztach komorniczych drastycznie zmniejszono wysokość opłat komorniczych. Do tego, w odróżnieniu od zachodnioeuropejskich komorników, polscy są także listonoszami, księgowymi, rzeczoznawcami i licytatorami. Zgodnie z danymi Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości z 2015 r. ogólna efektywność kancelarii komorniczych w 2015 r., czyli ich współczynnik wyegzekwowanych świadczeń w stosunku do wszystkich załatwionych spraw, wyniosła tylko 20,8%, a już jako procent z ogólnej liczby spraw wpływających w roku – 16,4 proc. Jak wynika z odpowiedzi Ministerstwa Sprawiedliwości z 10 stycznia 2020 r. na interpelację poselską nr 278, na obszarze całego kraju skuteczność egzekucji w pierwszym półroczu 2019 r. wyniosła 18,4 proc.

Jeśli więc komornicy mają trudności ze skuteczną egzekucją świadczeń w Polsce, to niemal znikome wydaje się ich szczere zaangażowanie w działania windykacyjne za granicą.

Badanie granic wytrzymałości na cienkim lodzie

Wizja wyposażenia wybranych organów państwa w uprawnienie do przejmowania całych majątków prywatnych w jednej chwili, bez prawomocnego wyroku sądu może być dla wielu dzierżycieli prawa własności wizją niewiarygodną. Jeśli się urzeczywistni, wówczas chyba największą ironią losu może okazać się wprowadzenie w życie przez władze, ponad rok temu, podatku pobieranego z tytułu przenoszenia majątku za granicę, czyli tzw. podatku od zysków, których nie ma. Jego bardziej popularna nazwa to „exit tax”. Usilne dążenia władz do przesuwania granic gwarantowanych konstytucyjnie wolności, swobody gospodarczej i ochrony praw własności może sprawić, że dla niektórych mniejszym złem będzie zapłata tego podatku i zrobienie prawdziwego, dosłownego „exit”.

https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-zgromadziles-ponadprzecietny-majatek-to-masz-sie-o-co-bac-pr,nId,4623611

Adwokat Szymon Matusiak ze Szczecina ma rzecznika dyscyplinarnego na karku?

Z informacji jakie do nas dotarły, wynika iż Kierownik Referatu Skarg i Wniosków Okręgowej Rady Adwokackiej w Szczecinie w dniu 21 kwietnia 2020 roku przekazał do Rzecznikowi Dyscyplinarnemu Szczecińskiej Izby Adwokackiej sprawę nierealizowania prawomocnego wyroku sądowego przez adwokata Szymona Matusiaka.

Przypomnijmy, iż adwokat Szymon Matusiak kilka lat temu poczuł się dotknięty naszą publikacją dotycząca „żartów” jakie umieszczał na swoim publicznym profilu FB.

Jeden z „żartów” adwokata Szymona Matusiaka
Jeden z „żartów” adwokata Szymona Matusiaka

Cała treść naszej publikacji dostępna jest tu: http://www.bezprawie.pl/?p=546

Matusiak poczuł się tak urażony naszą publikacją, że skierował przeciwko naszemu redaktorowi naczelnemu Leszkowi Kwietniowi do sądu w Szczecinie akt oskarżenia. Jak można było się spodziewać sąd nie miał taryfy ulgowej dla wybryku Matusiaka i naszego redaktora naczelnego uniewinnił w całości.

Wyrok się uprawomocnił i pozostała jeszcze do zapłaty na rzecz naszego redaktora naczelnego kwota 1872,00 zł tytułem kosztów obrony. Ale adwokat Szymon Matusiak nie raczył zapłacić należności. Upływały kolejne miesiące i nic. Dopiero po ponad 6 miesiącach, pod groźbą egzekucji komorniczej adwokat łaskawie uregulował swoje zadłużenie. Do dnia dzisiejszego jednak nie przeprosił za ciąganie po sądach niewinnego człowieka, który odważył się ujawnić chamskie zachowanie adwokata Szymona Matusiaka.

Okręgowa Rada Adwokacka w Szczecinie kilka miesięcy zwlekała z jakąkolwiek odpowiedzią na zgłoszoną skargę, dopiero podjęta interwencja w Naczelnej Radzie Adwokackiej przyspieszyła działania i być może adwokat Szymon Matusiak poniesie zasłużoną karę.

Obecnie adwokat Szymon Matusiak urzęduje w Szczecinie na ulicy Monte Cassino 19c/2 razem z adwokatami Krzysztofem Konysz, Tomasz Marek Milewski, Paulina Żuraw, Grzegorz Dutkiewicz, Kacper Stukan.

Szczecin ul. Monte Cassino 19c/2

Do sprawy wrócimy jak tylko uzyskamy nowe informacje.

A.Ammit

Miłosz Kłeczek pogromca „Kasty” z TVP uciekał przed prawem!!!

Miłosz Kłeczek, który w TVP poluje na sędziów w programie „Kasta”, do 2017 r. zajmował się wielomilionowymi biznesami. Jako prezes jednej ze spółek nie wykonał prawomocnego wyroku sądu. Dług bezskutecznie próbował ściągnąć komornik.

Miłosz Kłaczek – tvp.info

O działalności Kłeczka biznesmena powiedział nam informator, któremu spółka Dixon, należąca kiedyś do gwiazdy Telewizji Polskiej, do dziś nie zapłaciła kilkudziesięciu tysięcy złotych. Teraz, z odsetkami, kwota znacznie urosła. – Kiedy tam się wreszcie dodzwoniłem, powiedziano mi, że pan prezes jest na zdjęciach do programu – mówi nasz rozmówca.

„Pan prezes” to właśnie Miłosz Kłeczek, reporter sejmowy telewizji publicznej, od stycznia prowadzący w TVP Info program „Kasta”. Głosi w nim, że polskie sądy są pełne różnego rodzaju patologii, a sędziowie krzywdzą uczciwych ludzi. Ma to przekonywać Polaków do zmian forsowanych przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Twórcy „Kasty” zdążyli już wsławić się tym, że stanęli po stronie lichwiarza skazanego za brutalne wymuszenia na rolnikach. Zarzuca się im, że świadomie sfałszowali sądowy dokument.

Komornik i ucieczka spod zajęcia

Widzowie nie wiedzą, że Miłosz Kłeczek co najmniej do grudnia 2017 r. był biznesmenem. Do dziś jest głównym udziałowcem firmy Financial Poland handlującej w sieci towarami z Chin. W lipcu 2010 r. jako 23-latek założył Dixona i został jego prezesem. Firma oferowała m.in. pomoc w interesach z Chinami. Sprowadzała zabawki i elektronikę. Roczne przychody – ponad 2 mln zł.

Za pośrednictwem Dixona mieszcząca się pod Gdańskiem spółka UrbanCar postanowiła sprowadzać do Polski chińskie samochody elektryczne. Kłeczek miał pomóc w imporcie – załatwić kontakty z producentami i zająć się formalnościami. UrbanCar wpłacił ponad 8 tys. dol. (ok. 31 tys. zł) zaliczki, po czym przedstawiciel tej firmy pojechał do Chin wraz z Krzysztofem Kłeczkiem, ojcem Miłosza, który reprezentował Dixona.

– Odwiedzali fabryki, oglądali samochody, ale okazało się, że auta nie mają homologacji na nasz rynek. Biznes był nie do zrobienia, co pośrednik powinien wiedzieć już przed wyjazdem – opowiada nasz informator.

UrbanCar zażądał więc zwrotu pieniędzy. Dixon nie tylko nie chciał niczego oddać, ale też wystąpił przeciwko swojemu klientowi o dodatkową zapłatę.

Spór rozstrzygnął w lipcu 2014 r. Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ – firma Kłeczka miała zapłacić spółce UrbanCar 8118 dol. plus odsetki i pokryć koszty sądowe.

W grudniu 2014 r. Miłosz Kłeczek wysłał pismo do prawników UrbanCar: „Zwracam się o podanie numeru konta do wpłaty i wyliczenia kwoty, jaką należy przelać w sprawie”. Pieniędzy jednak nie zwrócił, więc sprawa trafiła do komornika, który w lutym 2015 r. zajął rachunek bankowy Dixona. Na koncie nie było już ani złotówki.

W trakcie egzekucji komorniczej, 11 czerwca 2015 r., Miłosz Kłeczek sprzedał warte 100 tys. zł udziały i przestał być prezesem spółki. Nowym szefem i właścicielem Dixona został Marek Przybył, partner biznesowy Kłeczka. W trakcie procesu o zwrot pieniędzy dla UrbanCar pojawił się wątek innej spółki Przybyła – Arkadar. Dixon przekonywał, że nie mógł oddać pieniędzy za samochody elektryczne, bo trafiły one za pośrednictwem Akadara do firmy Hot Trylion w Hongkongu, gdzie przepadły. Sąd nie dał temu wiary.

W grudniu 2015 r. komornik umorzył postępowanie wobec Dixona z powodu niemożności ściągnięcia pieniędzy. Do zapłaty spółka miała wówczas łącznie z odsetkami 51 tys. 154 zł.

– To jest irytująca sytuacja, że teraz ta osoba stara się wskazywać patologie wymiaru sprawiedliwości, a ma za kołnierzem ucieczkę od spłaty zobowiązań – denerwuje się nasz informator. Dixon funkcjonuje nadal, za rok 2017 spółka zaksięgowała 104 tys. zł straty.

Po wyjściu z Dixona Miłosz Kłeczek kontynuował działalność biznesową. W sierpniu 2015 r. założył spółkę Financial Poland. Działalność: hurtowa sprzedaż artykułów, głównie z Chin. Firmę reklamuje slogan „Import bez granic”. Adres w centrum Warszawy. To już poważniejsza sprawa – FP w 2017 r. miała ponad 9 mln zł przychodów i zarobiła 470 tys. zł. W tym samym roku, w grudniu, Kłeczek ustąpił z funkcji prezesa, ale zachował 90 proc. udziałów o wartości 45 tys. zł. Na zebraniach wspólników ma decydujący głos.

Ojciec też walczy z „kastą”

Kiedy Miłosz Kłeczek prowadził swoje biznesy, był już dziennikarzem. Zaczynał w TVN, gdzie m.in. zapowiadał pogodę w TVN Meteo. Ok. 2014 r. przeszedł do Superstacji, a w 2016 r. trafił do TVP Jacka Kurskiego i zaczął robić karierę czołowego reportera sejmowego. Należy do najbardziej zaangażowanych politycznie dziennikarzy, jest ulubieńcem parlamentarzystów PiS. W Sejmie – jak relacjonowali inni dziennikarze – ma dostęp do miejsc, do których inni nie mogą wchodzić od czasu wprowadzeniu przez marszałka restrykcji w poruszaniu się.

Reporter TVP zasłynął np. tak długim zadawaniem pytania Janowi Marii Jackowskiemu (chwaląc w pytaniu rząd i atakując opozycję), że senator nie miał już czasu na odpowiedź, a program szedł na żywo.

W 2018 r., przed wyborami na prezydenta Warszawy, kandydat PO Rafał Trzaskowski zapytał goniącego go Kłeczka o nazwisko i redakcję. – Pan nie jest policjantem, żeby mówić do mnie w ten sposób. Pan sobie wygogluje – odparł Kłeczek. W styczniu 2020 r. ekipa Kłeczka ścigała opozycyjnego marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego z takim zaangażowaniem, że operator znokautował kamerą szefową gabinetu Grodzkiego. W TVP Info przedstawiono to tak, że kobieta „podeszła pod kamerę”.

Jak Kłeczek godził biznesy z dziennikarstwem? Były redaktor Superstacji mówi nam, że powszechną wiedzą w redakcji było to, iż „Miłosz ma bogatego ojca, który robi interesy”. „Bogaty” to wspomniany już Krzysztof Kłeczek. W Częstochowie – znany bohater wielu sporów sądowych. W 2011 r. był przedstawiony jako „niepokorny przedsiębiorca” na łamach „Gazety Częstochowskiej”, tygodnika związanego z lokalnym PiS i posłem tej partii Szymonem Giżyńskim. Wg artykułu Kłeczek senior zaczął być sekowany przez prawo, „gdy zaczął krytykować miejscowych sędziów i zarzucać niektórym z nich łamanie prawa”. A za swoją postawę „został skazany za groźby bezprawne (…) I nie był to bynajmniej koniec jego kłopotów, bo w toku są kolejne sprawy, w których jest oskarżany”.

Kłeczek senior jest też bohaterem tekstu „Rzeczpospolitej” z 2014 r. Dziennik opisuje jego walkę z sędzią Bogusławem Zającem z Sądu Okręgowego w Częstochowie wydającego wyroki w sprawach, w których biznesmen był stroną. Niezadowolony z orzeczeń Krzysztof Kłeczek stwierdził, że sędzia posługuje się tytułem sędziego sądu apelacyjnego, choć nim nie jest (zmieniły się przepisy pozwalające na używanie tytułu sędziego sądu wyższej instancji). Zawiadomił prokuraturę i domagał się unieważnienia wyroków wydanych przez Zająca. Ministerstwo Sprawiedliwości odrzuciło jednak wniosek biznesmena.

Kłeczek nie chce rozmawiać

Przed publikacją próbowaliśmy skontaktować się z Miłoszem Kłeczkiem. Nie odpisał na maila, a gdy odebrał telefon, natychmiast się rozłączył. Pytania skierowaliśmy do biura prasowego TVP.

Chcieliśmy wiedzieć:

– Czy TVP ma informacje na temat działalności biznesowej p. Miłosza Kłeczka w spółkach Dixon i Financial Poland?

– Czy TVP ma informacje o zaległościach komorniczych spółki Dixon w okresie, kiedy jej prezesem był p. Kłeczek?

– Czy do TVP dochodziły informacje o innych zaległościach p. Kłeczka z tytułu działalności gospodarczej w innych podmiotach niż sp. Dixon?

– Czy p. Kłeczek spłacił długi spółki, której był właścicielem i prezesem?

– Czy p. Kłeczek informował TVP, że jego ojciec Krzysztof Kłeczek jest osobą skonfliktowaną z wymiarem sprawiedliwości?

– Czy wg kodeksu etyki TVP konflikty p. Kłeczka i jego rodziny z wymiarem sprawiedliwości nie powinny być przeszkodą w prowadzeniu przez niego programu „Kasta”, w którym ocenia się działalność sędziów?

Na odpowiedzi czekamy. – wyborcza.pl

Skandal w DUW we Wrocławiu. Dane osobowe dzieci starających się o pobyt w Polsce udostępnione publicznie!!!

Od jednego z naszych czytelników otrzymaliśmy zdjęcia pokazujące jaki bałagan panuje w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu. Okazuje się że dane osobowe dzieci (w tym zdjęcia) a także dorosłych były dostępne dla każdego odwiedzającego sekretariat (p. 0115) Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców.

Tu doszło do wielokrotnego ujawnienie danych osobowych

Dokumenty, akta personalne były niedbale poukładane na ziemi, stolikach, krzesłach. Każdy miał do nich dostęp, nikt nie starał się zakryć tego stosu – relacjonuje nasz czytelnik. Pomimo udostępnionych nam zdjęć, postanowiliśmy sprawdzić czy rzeczywiście jest to incydentalny wypadek spowodowany jakimś jednorazowym niedopatrzeniem. Odwiedziliśmy DUW we Wrocławiu trzy razy. Efekt za każdym razem był ten sam, choć dokumenty/akta już inne.

Dane osobowe dostępne dla wszystkich.
Dane osobowe cudzoziemca.

Staraliśmy się sprawę wyjaśnić na miejscu. W sekretariacie wojewody pointowano nas, że wszystko jest jak należy i w zgodzie z prawem. Kiedy poprosiliśmy o krótka rozmowę z wojewodą, usłyszeliśmy że nie jest to możliwe … a wojewoda bardzo dobrze dba o swoja prywatność … szkoda że tak dobrze nie dba o ochronę danych osobowych petentów urzędu.

Kamera, zamek szyfrowy tak wojewoda dba o swoją prywatność w urzędzie.

Poprosiliśmy biuro prasowe wojewody o ustosunkowanie się do naszych zarzutów. Jednak nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

LC