Jeleniogórski sąd zabrał prawo jazdy trzeźwemu kierowcy

W jeleniogórskim Sądzie Rejonowym za jazdę samochodem po alkoholu skazują kierowców, w których krwi nie stwierdzono żadnych promili.
Doświadczył tego jeleniogórzanin Marcin Zieliński, którego na pół roku pozbawiono prawa jazdy. Sąd wymierzył mu też 350 zł grzywny

Pan Marcin miał pecha, bo policja zatrzymała go 1 czerwca tego roku. Gdyby do zatrzymania doszło trzy tygodnie później, policjanci puściliby go wolno. Komenda główna w międzyczasie zmieniła bowiem wytyczne dotyczące badań trzeźwości .

– W Dniu Dziecka jechałem do pracy. Zwykle zaczynam ją około 6.00. Pech chciał, że tego ranka przepaliła mi się jedna z żarówek w samochodzie. Zatrzymałem się i wtedy przejechał obok mnie patrol policji – tłumaczy Marcin Zieliński.

Policjanci zatrzymali
go kilkadziesiąt metrów dalej. Kierowca sądził, że powodem zatrzymania jest przepalona żarówka, poinformował więc funkcjonariuszy, że właśnie jedzie ją wymienić na stację benzynową. Policjanci postanowili jednak zbadać trzeźwość kierowcy.

– Podali mi alkotest do auta. Dmuchnąłem i wyszło 0,32 promila. Policjanci stwierdzili, że musiałem wypić rano piwo. Tłumaczyłem, że pół butelki wypiłem o godzinie 20 dzień wcześniej. Rano jedynie przepłukałem usta płynem i przetarłem twarz wodą po goleniu – mówi kierowca.

Policjanci postanowili powtórzyć test po 15 minutach. Badanie nie wykazało żadnej zawartości alkoholu. Ten sam wynik dał test krwi. Gdy Marcin Zieliński został wezwany do złożenia wyjaśnień na komisariacie, przesłuchująca go policjantka uspokajała, że sprawa skończy się najwyżej na 50-złotym mandacie.

– Poszedłem do sądu wyluzowany. Wyrok kompletnie mnie zaskoczył – mówi skazany.
Rzecznik sądu Andrzej Wieja zastanawia się, dlaczego policja w ogóle skierowała sprawę do sądu, skoro test krwi był korzystny dla kierowcy. To, według niego, najbardziej miarodajne badanie. O zapadłym wyroku nie jest w stanie nic jeszcze powiedzieć, bo jego uzasadnienie jest dopiero w przygotowaniu.

Według mecenasa Andrzeja Graunitza, kierowca powinien absolutnie odwołać się od wyroku. Jego zdaniem, sąd odwrócił obowiązującą w prawie zasadę, że wszelkie wątpliwości działają na korzyść oskarżonego. Marcin Zieliński złożył takie odwołanie.

Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej policji wyjaśnia, że do niedawna najważniejszym dla nich wskazaniem było pierwsze badanie. Kolejne przeprowadzano po 15 minutach. Gdy różnice wskazań były duże, badano kierowcę na urządzeniu stacjonarnym. Komplet wyników kierowano pod osąd sądu. 21 czerwca komendant główny policji zmienił te zasady (szczegóły w ramce).

Tak dmuchamy
Nowe rozporządzenie KG Policji nakazuje: jeśli w pierwszym badaniu urządzenie wskaże równo lub więcej niż dopuszczalne 0,2 promila, policjant po 15 minutach musi dokonać drugiego pomiaru. Jeżeli to badanie nie wykaże zawartości alkoholu, niezwłocznie powinien wykonać trzeci test. Jeśli i ten wynik jest zerowy, sprawa nie jest kierowana do sądu. Policja uznaje bowiem, że nie ma podejrzenia, że kierujący pił alkohol. Pojawi się jednak ono, jeśli w drugim badaniu tester wykaże nawet minimalną zawartość alkoholu. Wówczas też niezwłocznie jest przeprowadzana trzecia próba. Sprawa jest kierowana do sądu, nawet jeśli jej wynik będzie zerowy.

Ile pieniędzy ukradła była policjantka Alicja Z.?

Ile fałszywych pieniędzy wyniosła z komendy była specjalistka od falsyfikatów we wrocławskiej komendzie miejskiej policji – stara się dociec wrocławski sąd rejonowy
W piątek sędzia Michał Kupiec przesłuchiwał policjantów, którzy z nią pracowali, oraz funkcjonariusza z wydziału kontroli, który wyliczył, że ukradła 68 469 zł. Tyle zarzuca jej prokurator. 41-letnia Alicja Z. przyznaje się maksymalnie do 20 tys. zł. Sąd stara się ustalić, jak było naprawdę.

Za pośrednictwem miejskich komisariatów do byłej specjalistki od fałszywych pieniędzy spływały falsyfikaty – banknoty i monety – ujawniane w sklepach czy bankach w całym Wrocławiu. Wysyłała je do ekspertyzy w NBP. Prawdziwe oddawała właścicielom, a w przypadku podrobionych prowadziła śledztwo.

Z zeznań policjanta z wydziału kontroli wynika, że we wrocławskich komisariatach panował bałagan w śledztwach dotyczących fałszywych pieniędzy. Dlatego niełatwo było obliczyć, ile falsyfikatów zaginęło. W części komisariatów zniszczono dokumenty dotyczące tych śledztw, choć nie minął jeszcze okres ich archiwizacji. A komisariat na Starym Mieście w ogóle nie był w stanie podać takich danych. Alicja Z. twierdzi, że policjanci obciążyli ją, fałszywie zeznając, że przekazywali jej falsyfikaty bez protokołów. – A ja nigdy nie przyjęłam nic bez protokołu – zapewniała sąd. Słyszała też, że na komisariacie na Rakowcu mieli „pełną szafę” spraw dotyczących fałszywek, które leżały w niej od lat. Sugerowała, że tamtejsi policjanci pozbyli się problemu, obciążając jej konto.

Alicja Z. broni się też, że część fałszywek mogła zostać wyniesiona przez kogoś z jej pokoju. Jej koleżanka Marzena P. potwierdziła w piątek, że klucz od ich wspólnego pokoju czasem ginął i trzeba go było dorabiać. – Alicja Z. trzymała banknoty w skarbczyku, w szafie pancernej – mówiła. – Klucz od skarbczyka miała ona, ale szafa w ogóle nie była zamykana. Zamek był zepsuty, odkąd pamiętam.

Marzena P. potwierdziła też, że często koleżance pożyczała jej pieniądze. – Miała kłopoty finansowe, były okresy, że tylko ona utrzymywała rodzinę: męża i dzieci. Ale w pewnym momencie te kłopoty się skończyły. Myślałam, że wyszła na prostą.

Alicja Z. zeznała, że to wtedy właśnie zaczęła podkradać falsyfikaty. Płaciła nimi za zakupy: jedzenie, leki, ubrania. Została zatrzymana na gorącym uczynku 25 listopada 2009 roku, kiedy fałszywkami płaciła za odzież w ekskluzywnym butiku. Tłumaczy, że kradła z głupoty i biedy po tym, jak wpadła w spiralę zadłużenia po wzięciu kilku kredytów.

gazeta.pl

Proces w sprawie kupowania głosów niczego nie wyjaśnił

Sędzia, która nie wie, jak się głosuje w wyborach. Wyrok, który zapada bez zapoznania się z dowodami. Uzasadnienie wyroku, które powstaje w dziwnie krótkim czasie. To tylko niektóre okoliczności środowej rozprawy nad wyborami w Wałbrzychu, które nie dają mi spokoju. Powiem bez owijania w bawełnę: to był dziwny proces. Zamiast poważnej rozprawy nad zdegenerowaną demokracją, którą w Wałbrzychu handlowano za parę złotych, wino marki wino lub worek ziemniaków, wyszła farsa i pokaz niekompetencji.

Już na samym początku rozprawy sędzia Małgorzata Wurm-Klag wprawiła w osłupienie licznie przybyłych dziennikarzy, zabraniając rejestrowania jej przebiegu. Zażądała nie tylko wyłączenia kamer, lecz także wygoniła kamerzystów z sali. Pytana przez reportera TVP o powody utrudniania mu pracy, odparła, że nie musi się tłumaczyć. Oczywiście, że nie musi. To suwerenna decyzja sędziego. Ale w tym przypadku kompletnie niezrozumiała. Ranga i stawka wczorajszego procesu była tak wysoka, że należało go transmitować na żywo, a nie utrudniać pracę dziennikarzom. Bo co w nim, u licha, było do ukrywania?

Po procesie jego uczestnicy komentowali, że pani sędzia nie chciała, by ktoś utrwalał jej pracę, bo nie ogarniała materii, którą przyszło jej się zajmować. Ja też momentami odnosiłem wrażenie, że Małgorzata Wurm-Klag znalazła się w bajce, której nie rozumie. Bo czy normalnym jest, że wyznaczona do rozpatrywania protestu wyborczego sędzia sądu okręgowego z kilkunastoletnim doświadczeniem nie wie, czym różni się głosowanie w pierwszej i drugiej turze wyborów samorządowych? Że w pierwszej oddajemy głos na kilku kandydatów na różne szczeble samorządu, a w drugiej rozgrywka dotyczy już tylko dwóch kandydatów walczących o fotel prezydenta? A o takiej niewiedzy świadczyły jej pytania do Roberta S.

Sędzia od razu odrzuciła wnioski o przeprowadzenie dowodów mających stwierdzić, czy w Wałbrzychu głosy nie były fałszowane także po wrzuceniu ich do urn. Mirosław Lubiński chciał, by kartom do głosowania przyjrzał się biegły grafolog. By to specjalista rozstrzygnął, czy aby na pewno kartki, na których krzyżyki znajdowały się przy nazwiskach obydwu kandydatów, wypełniane były przez jedną i tę samą osobę. Sądu to nie interesowało.

Podobnie jak zestawienie, z którego wynika, że w Wałbrzych podczas drugiej tury wyborów zanotowano najwyższy w Polsce współczynnik nieważnych głosów. Nie przeszkodziło to sądowi w mocnym twierdzeniu, że nie ma żadnych podstaw, by uznać, że głosy fałszowano.

Podobnie rzecz miała się z przesłuchanymi świadkami. Dwóch z nich, pod przysięgą i rygorem trzech lat więzienia za składanie fałszywych zeznań, przyznało, że kupiło kilkaset głosów. Sędzia jakby w ogóle nie usłyszała ich zeznań. Uznała, że nawet jeśli głosami handlowano, to na „znikomą” skalę. Nie wzięła pod uwagę, że różnica między oboma kandydatami w drugiej turze wyniosła zaledwie 325 głosów. Ile głosów należałoby kupić, by przekonać sąd, że wybory zostały ustawione?

I na koniec sprawa, która najbardziej zbulwersowała zebraną na sali publiczność, choć powinna budzić podziw, bo był to popis sędziowskiej sprawności. Sędzia w ciągu półgodzinnej przerwy nie tylko podjęła decyzję o wyroku w skomplikowanej sprawie, lecz także napisała trzystronicowe uzasadnienie pełne wyliczeń, ile głosów było ważnych, ile nieważnych, na ilu postawiono krzyżyk przy obu nazwiskach, a na ilu zamiast krzyżyka było kółko lub inny symbol, zmieściła też wyliczenia, ilu osobom prokuratura postawiła zarzuty, ile z nich dotyczy pierwszej, a ile drugiej tury.

Jestem pełen podziwu dla pani sędzi Małgorzaty Wurm-Klag. W pierwszej części rozprawy wydawała się kompletnie niezorientowana w rozpatrywanej materii, a podczas krótkiej przerwy dokonała się w niej cudowna przemiana i zademonstrowała imponującą sprawność. Nie zmienia to jednak oceny, że po procesie w sprawie wyborczej korupcji w Wałbrzychu zamiast odpowiedzi na kilka fundamentalnych dla demokracji pytań, pojawiło się tych pytań znacznie więcej.

gazeta.pl

Od 10 lat czekają w więzieniu na ostateczny wyrok

Wrocławski sąd apelacyjny ma we wtorek wydać wyrok w sprawie zabójstwa wałbrzyskiego antykwariusza sprzed 11 lat. Bez względu na to, jaki będzie, sprawa jest bulwersująca, bo kwestia winy dwóch oskarżonych budzi wątpliwości, a siedzą w więzieniu od blisko 10 lat. Wątpliwości są skutkiem błędów i niedociągnięć popełnionych przez policję i prokuraturę podczas śledztwa oraz braku precyzji kolejnych składów sędziowskich, które zajmowały się sprawą w Świdnicy i Wrocławiu. Oskarżeni – Radosław K. i Patryk R. – od początku przekonują, że są niewinni.

68-letni Henryk Ś. został zamordowany 16 marca 2000 roku w swoim antykwariacie przy ul. Garbarskiej w Wałbrzychu. Dosięgło go sześć pocisków: pięć kawałków grubego drutu wystrzelonych z broni własnej roboty i kula z pistoletu kaliber 9 mm. Nie wiadomo, co zginęło ze sklepu, poza notatkami, od kogo kupił jaki przedmiot. Sprawcy nie zdjęli jednak złotego roleksa z ręki ofiary ani nie zabrali 1600 zł, które antykwariusz miał w kieszeni.

Policja błądziła po omacku kilka miesięcy. Nie ustaliła, do kogo należą odciski palców zabezpieczone w sklepie (po części dlatego, że źle pobrano materiał porównawczy, czyli odciski palców od osób, z którymi chciano porównać znalezione w sklepie). Nie znalazła butów, których ślady zostały na zapleczu antykwariatu, ani broni. Nie potwierdziła ani nie wykluczyła wątku, że zabity był paserem.

Śledztwo nabrało tempa po reportażu o zabójstwie w programie „997”. Na policję zgłosiła się kobieta twierdząca, że jej syn widział trzech mężczyzn wchodzących i po kilku minutach wybiegających z antykwariatu, gdy doszło do zbrodni. Kobieta i syn zostali świadkami anonimowymi. Syn, czyli „świadek anonimowy nr 1” zeznał, że w trzecim biegnącym rozpoznał chłopaka, którego znał z widzenia – „Piranię”, czyli Radosława K. Po kilku miesiącach policja ustaliła, że drugim był Patryk R., a „jedynka” rozpoznał go na zdjęciu w 80 procentach. Trzeciego sprawcy nie ustalono.

Obaj podejrzani zostali oskarżeni o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. 16 grudnia 2002 roku Sąd Okręgowy w Świdnicy skazał ich na 25 lat więzienia. Nie ustalił motywu. Przyjął, że kierowała nimi chęć zysku lub żądza zemsty, bo nie lubili antykwariusza.

Wyrok utrzymał Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. A w czerwcu 2004 roku Sąd Najwyższy odrzucił kasację Radosława K. Ale trzy lata później przywrócił termin złożenia kasacji Patrykowi R., a gdy ten ją złożył w sierpniu 2009 roku SN skasował wyrok sądu apelacyjnego z 2003 roku. Werdykt uzasadnił tym, że nie wszyscy sędziowie ze składu wydającego wyrok zapoznali się z utajnionymi zeznaniami świadków anonimowych.

Jednak po kolejnym procesie sąd apelacyjny w listopadzie 2009 roku zawyrokował tak jak za pierwszym razem. SN znów skasował wyrok, uznając rację obrońcy mecenasa Jerzego Świteńkiego, że wiarygodność świadka anonimowego nr 1 należy zweryfikować, poddając go badaniom psychologicznym. SN nakazał też sędziom wyjazd do Wałbrzycha i osobiste sprawdzenie, czy z miejsca, gdzie – jak twierdzi „jedynka” – stał, mógł widzieć to, o czym zeznał.

Wtorkowy werdykt zostanie wydany już na podstawie tych ustaleń.

Komentuje Katarzyna Lubiniecka: Sądy w niemocy, oskarżeni w celach

Nie wiem, czy oskarżeni są winni, czy nie, ale wiem, że poszlakowa sprawa dotycząca ludzkiego życia powinna być dopięta na ostatni guzik. Tymczasem obnażyła słabość organów ścigania i sądów: policjanci źle zdjęli odciski palców i nie sporządzili protokołu z pierwszego przesłuchania świadka anonimowego. A prokurator świadka przesłuchał dopiero trzy miesiące po ustaleniu go przez policję i nie sprawdził, czy w ogóle mógł on widzieć zdarzenie, które relacjonował. W efekcie sąd apelacyjny dopiero teraz robi rzeczy, które powinny zostać zrobione już 11 lat temu.

Gdy czyta się uzasadnienie pierwszego wyroku, nasuwają się kolejne wątpliwości. Sędzia pisze np. tak: „Oskarżeni nie okazali żalu z powodu czynu, a postawa Radosława K. przyjęta w toku procesu świadczyła, iż pozbawiony jest emocji, dobrze przystosowuje się do życia w warunkach izolacji. Również wymiar kary przyjął ze spokojem i bez emocji, odwrotnie Patryk R., który siedział ze spuszczoną głową i tak opuścił salę rozpraw. To zachowanie oskarżonych było dodatkowym potwierdzeniem, iż są oni sprawcami zabójstwa”.

O takim uzasadnieniu powinni dowiedzieć się wszyscy potencjalni przestępcy, którzy powinni wiedzieć, że o ich winie może przesądzić reakcja na wyrok.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Czy sąd ustawiał przetarg na organizację konferencji?

Wrocławski sąd apelacyjny tak organizował przetarg na ogólnopolską konferencję sędziów, żeby zawsze mu wychodziło zwycięstwo Pałacu w Wojanowie
Konferencja sędziów apelacyjnych organizowana przez wrocławski sąd odbędzie się 16-19 maja. W lutym na stronach internetowych sądu pojawiła się informacja o przetargu na kompleksową obsługę organizowanych przez niego konferencji i szkoleń. W tym pakiecie była też ta majowa konferencja. W przetargowej specyfikacji znalazł się jednoznaczny zapis, że musi się ona odbyć w Wojanowie. Ale mimo tego jasnego ograniczenia zgłosiły się trzy firmy: z Lubina, Kudowy-Zdroju i Warszawy.

– Próbowaliśmy walczyć o to zlecenie – opowiada jeden z uczestników przetargu. – Chcieliśmy nawet wynająć pałac w Wojanowie, żeby zrobić w nim tę konferencję. Ale Wojanów oczywiście nie miał żadnego interesu, żeby nam odstąpić to, co miał pewne, więc postawił nam cenę zaporową.

Jedynym kryterium wyboru zwycięzcy – oprócz wskazania, że to ma być Wojanów – była cena. Najtańszą usługę zaproponowała firma Platon z Kudowy-Zdroju. Przetarg unieważniono, bo okazało się, że suma ta znacznie przekracza zaplanowany na ten cel przez sąd budżet.

Kolejny przetarg, tym razem na organizację tej konkretnej konferencji sędziów, ogłoszony został w marcu. Specyfikację przetargu znacznie uszczegółowiono. Znalazł się w niej m.in. zapis, że konferencja musi odbyć się w obiekcie o standardzie czterogwiazdkowym, koniecznie usytuowanym w Kotlinie Jeleniogórskiej i w odległości nie większej niż 110 km – w linii prostej – od Wrocławia. Z tego przetargu zniknął zapis, że to ma być Pałac Wojanów. Obiekt ten leży w odległości 85 km od Wrocławia i ma cztery gwiazdki.

– Wprowadzenie warunku odległości było jak najbardziej zasadne, bo nie narażało nas na koszty związane z przejazdem, a w konferencji ma brać udział 150 osób – tłumaczy ten zapis rzeczniczka Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu Małgorzata Lamparska.

Na to ogłoszenie odpowiedziały dwie firmy: Platon z Kudowy, która na miejsce konferencji zaproponowała ośrodek Sandra SPA w Karpaczu (97 km od Wrocławia), i Pałac Wojanów sp. z o.o. Oferta Platona była o blisko 20 tys. tańsza niż konkurenta.

Jednak 1 kwietnia i ten przetarg unieważniono.

Lamparska: – Oferta z najniższą ceną z firmy Platon Kudowa-Zdrój wynosiła 188 400 zł brutto. A my przeznaczyliśmy na ten cel 145 800 zł.

Sąd ogłosił więc kolejny przetarg. Ale znów zmienił jego specyfikację. Konferencja nadal miała odbyć się w obiekcie o standardzie czterogwiazdkowym usytuowanym w Kotlinie Jeleniogórskiej. Jego odległość od Wrocławia – znów w linii prostej! – nie może jednak teraz wynieść więcej niż 90 km. Powołując się na specyfikę przedmiotu zamówienia wprowadził również zapis o zakazie zatrudniania podwykonawców. W praktyce oznacza to, że uczestnikiem postępowania może być wyłącznie firma posiadająca opisany w specyfikacji obiekt. A taka w odległości 90 km w linii prostej od Wrocławia jest tylko jedna – Pałac Wojanów.

W poniedziałek zapytaliśmy w sądzie apelacyjnym, dlaczego znów zmienił zapisy przetargu. Po tej rozmowie w ofercie na stronie internetowej sądu pojawiła się adnotacja, że zamawiający odstępuje od wymogu, by obiekt położony był w odległości 90 km od Wrocławia. Odległość znów może wynosić 110 km. Zakaz zatrudniania podwykonawców pozostał.

Ten wymóg Lamparska tłumaczy ograniczaniem kosztów: – Każda usługa udzielona za pośrednictwem będzie zawsze w swej cenie zawierać narzut stanowiący zysk dla firmy pośredniczącej.

Pytanie o ograniczanie konkurencji do tylko jednego podmiotu zbywa twierdzeniem, że zamawiający ma prawo tak opisać przedmiot zamówienia, jak mu pasuje. A to, że zamówienie może być trudne lub niemożliwe do wykonania przez część wykonawców, nie może zamawiającego ograniczać.

Rozstrzygnięcie przetargu nastąpi w czwartek 7 maja o godz. 10.30.

Wczoraj przed południem zadzwoniliśmy do Pałacu Wojanów. Podając się za pracownika firmy informatycznej, chcieliśmy wynająć kilka pokoi na wyjazd integracyjny kilkunastoosobowej grupy. Interesował nas termin od 17 do 19 maja.

– Niestety, w dniach 16-19 maja cały obiekt jest już zarezerwowany – poinformowała nas Marta Tabaka z działu marketingu Pałacu Wojanów.

Sąd przed osądem publicznym – komentuje Jacek Harłukowicz, Gazeta Wyborcza

Ta sytuacja demonstruje podręcznikowy przepis, jak obejść prawo. To przykład autorstwa nauczyciela, od którego zgoła innej lekcji oczekujemy, bo na temat jak szanować prawo, a nie jak je naginać. W sądzie apelacyjnym zasiada elita wymiaru sprawiedliwości: najbardziej doświadczeni sędziowie, z największym autorytetem i mandatem do poprawiania orzeczeń kolegów z sądów okręgowych. Tym bardziej więc kompromitujący jest ten przetarg. Wrocławski sąd apelacyjny, kuglując z nim, sam postawił się przed osądem opinii publicznej. Jeśli nie pójdzie drogą, jaką już kroczy jego rzecznik, ma jeszcze szansę, żeby wyjść z tego z twarzą.

gazeta.pl

Była dyrektorka gimnazjum nr 3 uniewinniona przez sąd

Ewelina G., była dyrektorka gimnazjum nr 3 we Wrocławiu, została uniewinniona w procesie dotyczącym śmiertelnego porażenia prądem 14-letniego Filipa na szkolnym boisku. Sąd uniewinnił także pracownika pogotowia energetycznego Zygmunta L., a wobec policjanta Krzysztofa C. postępowanie umorzył warunkowo na dwa lata.

Proces przed wrocławskim sądem dotyczył wydarzeń sprzed czterech lat. 14-letni Filip grał z kolegami w piłkę na boisku Gimnazjum nr 3 we Wrocławiu. Gdy piłka wyleciała za ogrodzenie, Filip, żeby skrócić sobie drogę, wskoczył na mur. Chwycił się metalowej siatki zamocowanej na nim, a drugą ręką obręczy kosza do koszykówki. Wtedy śmiertelnie poraził go prąd. Według ustaleń prokuratury już wcześniej dochodziło do przypadków porażenia prądem uczniów. Szkolna woźna zeznała, że informowała o tym dyrektorkę, ale ta nic nie zrobiła.

Po tragedii okazało się także, że kilkanaście dni wcześniej, prąd lekko poraził inne chłopca. Jego matka zawiadomiła o tym policjanta Krzysztofa C., dyżurnego w komisariacie na Rakowcu, oraz Zygmunta L., pracownika pogotowia energetycznego. Oni także nie zareagowali na niebezpieczeństwo.

W październiku 2008 roku sąd rejonowy uznał wszystkich oskarżonych za winnych i skazał Ewelinę G. na rok i trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata, a Krzysztofa C. i Zygmunta L. na rok w zawieszeniu na trzy lata. Jednak w marcu 2010 roku sąd okręgowy uchylił ten wyrok. Uniewinniające wyroki, które zapadły dziś, zakończyły drugi proces w tej sprawie.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Wałbrzych Senator PO: będzie fikał, dostanie w ryj – SZOK!!!

Wałbrzyska afera omal nie spowodowała zerwania zawartej kilka dni temu koalicji PO-PSL-SLD w dolnośląskim sejmiku. Groził tym na dzisiejszej, pierwszej sesji Marek Dyduch z SLD (obrażany w rozmowie wałbrzyskich polityków; – Będzie fikał, to dostanie w ryj – mówi o Dyduchu Roman Ludwiczuk). Koalicja przetrwała, bo Dyduch… nie mógł dodzwonić się do szefa partii Grzegorza Napieralskiego, by skonsultować
z nim decyzję o ewentualnym zerwaniu porozumienia z PO.

Ujawnione w Wałbrzychu stenogramy pochodzą z rozmowy Romana Ludwiczuka, senatora PO, z Longinem Rosiakiem ze sztabu wyborczego Mirosława Lubińskiego (niezależnego kandydata na prezydenta Wałbrzycha, rywalizującego w drugiej turze z kandydatem PO Piotrem Kruczkowskim).

Ludwiczuk nie miał pojęcia, że Rosiak przyszedł do niego z magnetofonem i nagrał rozmowę. Ze stenogramu może wynikać, że senator PO próbował korupcyjną ofertą przeciągnąć na swoją stronę jednego z najważniejszych współpracowników konkurenta Platformy w Wałbrzychu. Oferuje Rosiakowi atrakcyjną, zagraniczną wycieczkę i stanowisko wicestarosty. W zamian Rosiak miał w ostatnich dniach przed niedzielną drugą turą zrezygnować z udziału w kampanii Lubińskiego, choćby pod pretekstem choroby.

Rosiak ma w Wałbrzychu opinię osoby, która ma wielki talent w zjednywaniu poparcia wyborców. Co ciekawe, kilka dni temu w jednej z lokalnych gazet ukazał się materiał sztabu PO ostro atakujący Rosiaka i Lubińskiego.

UWAGA! Nagranie zawiera wulgaryzmy.

Oto stenogram rozmowy Romana Ludwiczuka z Longinem Rosiakiem

Uwaga! Treść wulgarna

Stenogram rozmowy
Longin Rosiak: Dzień dobry Panie Senatorze.
Roman Ludwiczuk, senator RP: Cześć.
Kawkę, herbatkę ?
A Ty co pijesz?
Kawę bo ledwo dziś żyję.
Opijałeś koalicję ?
Przestań.
Panie Senatorze czego mogę oczekiwać ?

Nie, no kawa koleżeńska. Powiedz mi co i jak? Po co mówisz jakieś rzeczy, ze ja Cię…
No do Egiptu?
Nie do Egiptu gdzie indziej powiedziałem, powiedziałeś, ze chciałem cię wysłać z Alą..
Do Egiptu na tydzień.
Nie do Egiptu, zaraz Ci powiem…
Powiedz mi tak jedną rzecz między nami. Chećko – Zamek Książ tak?
Ja nic nie wiem na ten temat… no co ty?
Heretyk – wodociągi…
Nie ma takiej opcji .
Tomczak MZB.
Z Tomczakiem to nie powiem nie. Ale nie na prezesurę, no. Jeśli chodzi o Chećke i Heretyka.
Myśmy wcześniej z nimi rozmawialiśmy i Mirek (Lubiński – przyp. red.) nic im nie obiecywał. Bo nie jest w stanie tego obiecać.
Z góry przykaz, Napieralski przycisnął.
Ale powiem Ci szczerze, nie wiem, czy to dobry ruch z waszej strony.
Ale ja wiem, ja też kurwa nie wiem, czy dobrze zrobiliśmy. Ale kurwa czekaliśmy do niedzieli na PiS pierdolony, a pierdolona Zalewska się z Tobą układała, tak? Za te jedną prezydenturę? Tak jak to zmawiamy, no i chuj! To dokładnie wiemy Mirek (przypuszczalnie Bartolik) w panice pyta: kurwa co teraz kurwa? Czekaliśmy na Was (PiS) mieliście zarząd w sobotę, my byśmy w życiu z nimi nie poszli (SLD), dwóch od Ciebie czekało w kolejce w powiecie kurwa nie. Albo udawali, ze czekają.
Udawali.
Przeszedł by, dostałby kurwa dobrą propozycję. Na 100%
Wszyscy czekają do niedzieli.
Ale to kurwa ruch jest przed, no.
No dobra, ale to tylko mnie na kawę zaprosiłeś.
No tak z Tobą pogadać co dalej. Co dalej kurwa. Angażujesz się w To, nie angażujesz?
Kolegami będziemy, nie ?
Nie, no… Bez względu na to jakie będą wybory. Nie można się kurwa po prostu zabijać. Ja to Piotrkowi (przypuszczalnie Kruczkowskiemu) tłumaczyłem. To, co mi powiedziałeś w sobotę, Cóż ta Ala wielkiego chciała, że chciała być kierownikiem ADM-u, (4 lata temu)
A co nie wiedział o tym?
Nie wiedział o tym. Trzeba było przyjść do mnie i o tym gadać. A ten chuj (przypuszczalnie Kruczkowski) co pierwsze zrobił, ja mu to powiedziałem przy księdzu, co zrobisz szóstego? Zapakujesz się i pojedziesz odpoczywać, bo się najebałeś, tylko ja już ledwo łażę kurwa na rękach, a Ty (przypuszczalnie Kruczkowski) się najebałeś, a potem za trzy dni powiesz, że chuj, Ty (przypuszczalnie Kruczkowski) wygrałeś wybory i pierdolisz nas. Tak będzie przecież wiesz jaki on (przypuszczalnie Kruczkowski) jest. Ja myślę, wiesz, może go życie nauczyło, bo to wiesz dla niego powinno być. To już jest, jego ostatnia kadencja. To już nie będzie zgody, żeby on startował, jeżeli to uratujemy, tak, ja w to wierzę, że to uratujemy, no wiesz. Facet po ośmiu latach, fakt, że nie miał komfortowej sytuacji, bo go Wild chciał zajebać kurwa, tymi filmami, tymi innymi.
Dlaczego tak poszło tak między nami?
Ja kurwa nie wiem, mnie się pytasz kurwa, to kurwa Dutkiewicz zwariował i PiS ma pretensje? A co zrobił w Kłodzku kurwa, z kim się podpisał w Kłodzku ze mną? Wyjebali proszę ja Ciebie Platformę ze starostwa. Więc pytanie, ja delikatnie rozmawiam w sobotę, a Ty nie reagujesz na to. To co mam mówić. A co ty myślisz sobie, że ja umawiając się z Tobą, to Romek sobie wymyślił, że umówił się z Longinem? Ja powiedziałem, uważam, że z Longinem trzeba rozmawiać, ja wczoraj o ty powiedziałem na zebraniu. A to czy tamto. Pamiętajcie, że Longin Rosiak to jest ten, że dzięki któremu kurwa w 2002 roku przyszliśmy do ratusza i mamy prezydenta, pamiętajcie, że Longin Rosiak to jest ten, co Kruczkowski go powoływał na wiceprezydenta i Longin Rosiak to jest ten, co z przez drzwi pracowaliśmy wspólnie. To tak powiedziałem.
To tak szczerze, to po co te opluwanie? Tak między nami? Kto tak doradzał?
(skandaliczne materiały w gazecie DB2010 z dnia 29.11.2010r)
A no to kurwa kto to zaczął. Mnie się pytasz? Mnie się pytasz kurwa? Ja się zajmowałem z Kaśką (przypuszczalnie Mrzygłocką) i zajmujemy się kampanią. Ja wczoraj się pytam kurwa, to powiedzcie Marek i Wylandowski (Szef Biura Promocji Miasta), powiedzcie, jak to kurwa, jak co ten tydzień będzie?
Ale widziałeś to?
Co?
Tę gazetę widziałeś ? (DB2010 wydanie z dnia 29.11.2010r)
Którą?
Tą DB wkładkę.
A no to widziałem, a tę to się nie przyglądałem temu. Ja uważam, ze te gazety to już jest strata czasu, pieniędzy kurwa i już by nie wkurwiali ludzi nie. Nie wiem.
Wszyscy mówią, że pogoda nam sprzyja.
No tak. A przecież, to kurwa, a co ja wczoraj robiłem
Widziałeś wczoraj jak Wałbrzych zasypało?
Ale to cała Polska, tak wyglądała.
Ale wiesz?
Ale ja się z tobą zgadzam. Ale dziś już lepiej wygląda, nic nie robiłem kurwa, pół nocy dzwoniłem kurwa po tych wszystkich służbach, żeby zapierdalali całą noc bo, pogoda Wam sprzyja, bo to najgorzej, co mogło być. Przecież tak klęli wczoraj, kurwa na tym, że to jest niewiarygodne.
To Ty powinieneś być prezydentem. Człowieku tak miedzy nami.
Przestań kurwa. Jakie jest dzisiaj wyjście kurwa z tej sytuacji.
No, ale co jest konkretna propozycja?
No to wiesz tak sobie możemy rozmawiać.
PRZERWA
(rozmowa senatora Ludwiczuka z jakimś Emilem + rozmowa telefoniczna, że przyjeżdża marszałek Schetyna)

Schetyna przyjeżdża.
I co może powiedzieć Schetyna?
No niby co może powiedzieć? Co może kurwa Lonek? My jesteśmy dropsiami. Co może powiedzieć kurwa? Może powiedzieć głosujcie na Kruczkowskiego, bo to dobry kandydat na prezydenta i to wszystko, co więcej powie. A u nas to się w dupie powywracało z dziennikarzami, oni tam pierdolą, że druga osoba w państwie przyjeżdża. Him hy. Ile (dacie)? To puścimy (chichot) kurwa.
Na własnej skórze to odczuwam.
Nałożone słowa. Nie do odczytania

Po Dami bym się tego nie spodziewał. Tak między nami.
To co ona zrobiła kurwa (przypuszczalnie Wioletta Rybczyńska szefowa TV Dami), słyszałem od chuja pieniędzy od Wilda, ona wzięła pieniądze od Wilda, żeby zajebać Mirka (Lubińskiego), a Domagała kurwa, żeby zajebać kurwa Wilda, myśmy tak stali kurwa po boku. Teraz jak się wypierdolił projekt jej z Wildem, to jest duży problem.
No to ona była zawsze przez was karmiona.
No co ty to mnie się pytasz, no to kurwa ja tam nawet nie wiem. Idź i się spytaj naszego kolegi Piotra (przypuszczalnie Kruczkowskiego) czy ona była karmiona, czy nie. Jak była karmiona i tak napierdalała, te filmy tej pieprzonej kroniki, no Lonek kurwa, to kurwa to niewiarygodne.
Ja patrzyłem na to z boku. To było dla mnie szokiem, tak między nami.
Mówiłem, Ci kurwa w sobotę, a ty kurwa nic nie kumałeś.
Ale przecież Romek Ty jesteś politykiem i ja jestem politykiem. Dobrze wiesz, że za trzy miesiące możesz zmienić cały układ w starostwie.
Na co? Tak?
No co? Przecież mają ośmiu radnych, nie?
No to musimy PiS-a mieć.
No, ale będziemy mieli, chłopie.
Fika. To Kurwa.
Wiesz, kto jest radnym, nie ma PiS-u, tam są zwykłe ludki.
Ja uważam, że nie wiem. Żebyś w sobotę normalnie kurwa, jak z tobą rozmawiałem kurwa, miałem Ci to powiedzieć kawę na ławę, delikatnie Ci sugeruje kurwa. I widzisz zrobilibyśmy dil i do widzenia kurwa. Byśmy wyjebali w kosmos i trudno. Tylko, ze pewne rzeczy za daleko poszły tak. Ja teraz nie wiem, jak my wygramy prezydenturę, wszystko w moim przekonaniu przez Piotrka kurwa, to znaczy nie tak, że przez Piotrka tylko ratowanie prezydentury, nas zmusiło do tej sytuacji. Zapłacimy za to, ja wiem o tym.
Ty jesteś politykiem Romek i ja też jestem politykiem. Dobrze wiesz, że po SDL-owie pozyskałeś tylko głosy tych, którzy tam z tobą stali na konferencji. A reszty nie pozyskałeś.
Nie no ludzie od, Kaśka dzwoni, że całe jej osiedle, to jak podpisaliście umowę to zajebiście. Ja Ci mówię, że część księży, kurwa powiedziało, że chce z nami gadać, bo wskazało ludzi z SLD dogadaliśmy. Zbudowali Ci mit kurwa, mit, że idą za Tobą ludzie, kurwa z wyrokami, z chujami, z tymi, no co ja mam ci mówić.
Przecież wiesz, że to nieprawda bo moi ludzie są teraz w Platformie w tej chwili.
No ja wiem o tym. Ja powtarzam, że gdyby nie Rosiak to kurwa, byśmy połowę rady nie mieli.
A Marek Rosiak to co? Nawet rodzina.
Nie, ale wiesz. Mówią o Mrozie, że tam siedział kurwa, że coś tam.
Wszyscy maja czyste karty.
Ale ja, to wszystko wiem, bo jak było jakieś zastrzeżenie, Szklennika to momentalnie został ściągnięty z listy i chuj nie. Tu nie ma kurwa, nie mógłby startować, bo by go nie zarejestrował komisarz wyborczy kurwa.
No dokładnie.
A ten sędzia kurwa to zwariował kompletnie.
No tak dobra szczerze, czego teraz ode mnie oczekujesz co mogę zrobić na dzisiaj?
Mnie nie pytaj. Ja umówię Piotrka spotkam się, że z Longinem porozmawiam, nie wiem, jak kurwa wiesz, może błąd duży żeśmy wczoraj się spisali, może trzeba było poczekać.
Pytałeś mnie politycznie w sobotę.
Kiedy sesja.
Dokładnie.
Ja ci odpowiedziałem. To był inny stan rzeczy.
Przy tym stanie rzeczy, trzeba było czekać do poniedziałku, tak między nami.
Lonek ja mogę powiedzieć tak.
Ale tak gracie o wszystko? Gracie o wszystko?
Co znaczy?
O wszystko, o prezydenta? Kto ma prezydenta ma wszystko? Zgadza się ? Ja Ci powiem jedną rzecz, ja tych siedmiu mam.
Nie no to nie, bez targów, ja Ci powiem jak będzie (dzwoni telefon), jak wygra Mirek (Lubiński), jak znam życie to kurwa tu przyjdzie kurwa poprosić o większość w radzie, proszę ja Ciebie. Przyjdzie poprosić, poprosi SLD, poprosi Platformę, powie, że budujemy coś kurwa i zostawi Cię kurwa jak znam życie. Ja piszę taki scenariusz, jak wygra Mirek mam nadzieję, że znowu Cię nie oszukają kurwa, bo ja jestem żywym świadkiem tego, że napierdolisz się narobisz, zawsze ktoś Cię wydyma kurwa. Na finale jest jak na finale kurwa. Jesteś wojownikiem kurwa wiesz i ja to widzę, ja to widzę, nie chcę Cię podkręcać, ale ja to widzę.
Tylko czemu ciągle stoją.
Bo zjebał kurwa zjebał trzeba było przyjść do mnie, mogliśmy zacząć robić politykę, a On (przyp. Kruczkowski) się zamknął cztery lata, ja to mówię. Piotrek (przyp. Kruczkowski), a co kurwa Lonek.
On się do tego przyznał ?
On się nie przyznał, wiesz on teraz zgaszony, bo Ta zdeterminowana (przypuszczalnie Wioletta Kruczkowska) proszę ja Ciebie, żeby on (przypuszczalnie Kruczkowski) był dalej prezydentem. Dla nas projekt Platformy też jest ważnym elementem.
W powiecie?
Przecież sam wiesz, że jest tak.
Powiedziałeś jej to?
Nie, ja nie wierzę w to przede wszystkim, ale powiem, że jak się dowiem, to ją kurwa zajebię kurwa, pierwsza będzie z Wałbrzycha wypierdalała, jak kurwa narazi na imię Platformę, ja to pierdolę, sama jak chce niech się prostytuuje, ale Platformie nie pozwolę prostytuować (dzwonek) Najgorzej ja dzisiaj całą noc nie spałem. Mówię Roman kurwa (o sobie) w 2002 roku kurwa powiedzieliśmy im dziękuje, w 2010 mówię robimy wielkie projekty.
Ale widziałem po twojej minie, że czujesz się nie tak.
To nie jest tak kurwa, proszę ja Ciebie, ze byłem szczęśliwy.
No dobrze, no daj przykład trzy tygodnie powiedzmy wygrywa ten, to jesteśmy wtedy w starostwie? Przywrócisz jakoś rzecz? jakieś pary zrobisz?
Ilu potrzebujesz? Osiemnastu? Nie no, to wrócimy do rozmowy, wpierw zróbmy prezydenturę.
No dobra zaprosiłeś mnie tutaj, masz jakąś konkretną propozycję, taką wiesz?
Chcę Ci powiedzieć kurwa, że ja jestem twoim kumplem, że powiedziałem Piotrkowi (przypuszczalnie Kruczkowskiemu) chyba jak wygrasz prezydenturę nie przeszkadza, żeby Alka (przyp. Alicja Rosiak) była kierownikiem tam gdzie chciała, bo Ty tak powiedziałeś. Bo ona chciała w zarządzie. W czym? Normalnie w ADM-mie chciał być kierownikiem.
Ale nawet w zarządzie? To co nie zasługuje na to? Taka nie jest mądra?
Absolutnie, ja uważam, że okey. Ale w zarządzie to by było już kompletnie nieczytelne w tej chwili.
Ale za miesiąc za dwa za trzy?
Ale ja nie wiem kurwa, kwestia ogrania czerwonych.
Ale zależałoby wam, żeby mieć opozycję czy nie mieć? Tak między nami.
Będziemy rozmawiać. Ja uważam, że być może proszę ja Ciebie w takiej sytuacji, ze Oni po prostu przegną, ma na myśli czerwonych.
Marcel Chećko, prezes Zamku Książ. No człowieku?
Nie wchodzi w rachubę.
Co? Wiesz, że takie były rozmowy ?
Ale ja Ci mówię. Z wami?
Heretyk na miejsce Seneka w wodociągach. Nie wiedziałeś o tym?
Nie. Ja nie jestem fanem Jurka Tutaja, wiesz ale Chećko nie jest gość kurwa, który będzie się brał za takie projekty, przecież no. Natomiast Senyka nie pozwolę skrzywdzić bo to jest facet, kurwa oddany Platformie całym sercem. Od rana do nocy i całą noc. No i chuj, nie liczy się dziecko, nie liczy się żona kurwa, liczy się Platforma i wszystko. To cenny człowiek.
A ja gdzie w tym projekcie?
Musimy przeczekać, dwa trzy miesiące moim zdaniem. Kwestia jest teraz, wyłączenia się czy nie wyłączenia się kurwa. Ty przemyśl, czy możesz się wyłączyć, czy nie wyłączyć, bo to wzmacnia, ja nie chciałbym, żebyś ty się całkowicie wyłączył. Nie wiem jak jeżeli jest taka opcja, to ja mogę dzisiaj z Piotrkiem porozmawiać, z opcją do spotkania. I byśmy się spotkali, ale tylko w trójkę. I to jeszcze ewentualnie, nie wiem jak to dzisiaj on wygląda. Kurwa, że myśmy w sobotę nie dogadali. Nawet tego Mirka można było przytulić. Nawet tego Lubińskiego można było gdzieś przytulić.
Przecież ja ciągle siedmiu radnych cały czas mam.
Wiem o tym.
Wiesz co jest moim szczęściem, ze to weszło akurat siedem takich osób.
Jeden z drugim, jeden Nowak, drugi Nowak, zdrajca, ciemnota. Jeszcze wpierdolił się w te kurwa molestowania. Ludzie gadają na Białym Kamieniu, że coś na rzeczy było. Ale ludzie mówią, że zamykał się.
Chłopie i on na siebie nie zagłosował, dostał 850 głosów, tak. Przecież wiesz co się z nim działo?
Chlał cały tydzień, załamany. Mało razy go reanimowałem kurwa w domu u niego?
On nie jest taki jak Ty czy ja, on jest inny człowiek.
Marcin kurwa panie senatorze ratuj niech Pan ratuje tatę. Ściągałem lekarzy, a on kurwa zamykał się w domu i chciał się ciąć i samobójstwa popełniać kurwa.
Myślisz, że ja to co. Ja przejąłem twoją rolę.
Nie jako i kurwa głosu czy radnemu, tylko kurwa człowiekowi, a on potem kurwa to co zrobił, gdzieś odjechał kurwa. Kamery go zabiły i inne rzeczy go zabiły. I odjebało kurwa. Mógł spokojnie siedzieć być radnym. Jedynkę by miał na Białym Kamieniu, nic by nie stracił. Nie wiem co mu się stało? Róbmy tak, ja pogadam z Piotrkiem, wiesz bo to nie ode mnie. Ja w projekty.
Ja Ci wierzę, no wiesz Ty jesteś mistrzem, ale jest ktoś jeszcze, Ty nie startujesz na prezydenta.
No sam projektu jakiegoś poważnie nie można robić.
Czyli jak się umawiamy?
Ja rozmawiam z Piotrkiem proszę ja Ciebie, bo to wiesz, jeżeli mamy jakieś.
Dziś jest wtorek. Środa, czwartek?
To jest kwestia twojej osoby Longin. Kurwa o czym mamy gadać? No? Jak zrobisz stop to On (przypuszczalnie Lubiński) nie ma żadnych szans. Ty to wiesz i ja to wiem. Co by to miało nie znaczyć. kurwa
Ciszę się, że tak mnie cenisz.
No, co On (przypuszczalnie Lubiński) bez Ciebie by zrobił? Z całą siłą kurwa cztery lata temu wziął osiem tysięcy głosów, gdzie proszę ja Ciebie cały LiD kurwa, całe SLD zaniżało ranking. Ja liczyłem, że Gołębiewski weźmie te siedem tysięcy, że on kurwa takie uosobienie spokoju kurwa, innych rzeczy. Ja ci powiem, że byłem, wiesz.
Romek, będziemy mieli jego lata to będziemy wnuki bawić, tak między nami. rozumiesz?
Tak to wygląda.
Ale konkretnie, umawiamy się na konkretne spotkanie?
Mówię Ci jedną rzecz, o 10 jest konferencja, biorę Piotrka na bok, powiem, że możemy, jak on wyraża zgodę to, no to wiesz. To mu powiem spotkaj się z Longinem i dogaduj się.
Słuchaj, ale bez ciebie on (Kruczkowski) się nie spotka.
W perspektywie czasowej możemy, proszę ja Ciebie, żeby kurwa zrobić jakiś projekt proszę ja Ciebie. Wiesz pod tym gównem (koalicja z SLD) ja się podpisałem, Kaśka (przypuszczalnie Mrzygłocka), Gołębiewski, to nie możemy siebie w chuja robić, nie dzisiaj, być może przedwcześnie podpisałem. Być może w sobotę za mało konkretnie gadaliśmy. O Kruczkowskim niepotrzebnie, trzeba waliliśmy było o projekcie gadać. Byś w sobotę powiedział okey, jadę do Egiptu czy gdzieś, warunki, Ala idzie tam gdzie mówisz, Ty do starostwa i sprawa jest załatwiona kurwa. Tak by było kurwa i sprawa jest załatwiona, kurwa powiesz okey i skumasz nie.
Ale to nie było takich konkretów.
Ale to Ja Ci mam mówić i kurwa dzisiaj by nie było, przygarnęlibyśmy PiS zasrany kurwa i do widzenia.
Wiesz, że o 10 robią konferencje.
O 11:00. Ale o czym oni tam mogą, że popierają Mirka. A to mi nie przeszkadza. Kompromitacja ich, Widziałeś ich ulotek, to kompromitacja. Kompromitacja kurwa, widziałeś rady nadzorcze, spółki chłopie no, kompromitacja kurwa no. Wielka partia kurwa, dwóch zastępców, pełnomocnika do unijnych, rad nadzorczych, po jednym do zarządów do spółek, w których gmina posiada ponad 50% udziałów i napiszą jak się kurwa sprzedadzą i będą rządzić i proste no. I Durkalcową kurwa dawali do zarządu MZB kurwa kandydatkę. Durkalcową kurwa, cztery lata temu. Dlatego Piotrek widzę, kurwa zwariowaliście, Piotrek ma te ich kurwa wszystkie kwitki, my pokarzemy kwitki, kogo dawali. Jakich partnerów dawali. No w tym jest problem ludzi nie mają.
Na Bartolika psioczą strasznie.
No kto?
No PiSowcy.
Ta.
Dali Mirka (Bartolika), żeby negocjował, a tu nic nie wyszło.
Ona (przypuszczalnie Zalewska) go (przypuszczalnie Bartolika) oszukała. Dostała od was propozycje, nas oszukiwała, my nie mogliśmy czekać.
Zalewska?
No a kto kurwa? Ona chciała wtedy wykończyć Platformę i Ludwiczuka nie? , zawodnika, a ja chuj – Aniu, Kochanie cmok, cmok, cmok, tylko z Wami (z PiS-em) kurwa w piątek. Ona Romku kurwa. A ja w mieście mamy większość, kościół jest za nami w powiecie zbudujemy. Tak zbudujemy, będziemy mieć też większość.
A ja się cieszę z jednego tak między nami, nasze rozmowy są konstruktywne, cieszę się, że powoli dochodzimy do konkretów, że wiesz jest czas jest wtorek.
Kurwa zjebaliśmy tę rozmowę w sobotę. Tylko to kurwa za daleko poszło. Za daleko te kurwa oskarżenia. Te wiesz, te kurwa, te Ryski, za bardzo się dałeś utożsamić proszę ja ciebie z tym takim co się ciągnie za tym. Ty nie zasłużyłeś, takie jest moje zdanie.
Zasłużyłem na to ?
Nie. Ty nie zasłużyłeś, żeby Cię kurwa tak jebać kurwa, tak samo jak mówią w Wałbrzychu, że ja zjebałem koszykówkę. Ja wyjebałem Górnika Wałbrzych w koszykówce.
Gdyby nie Ty to nie było by nic.
Ale Ty, ale co mam zrobić, udaje, że nie słyszę kurwa nie. Przyjaciołom.
Dla mnie jest przykre tylko to, że tak jak powiedziałeś 2002.
Ale ja to powiedziałem wczoraj na spotkaniu, no że trzeba taką retorykę ostrą, słuchajcie jeżeli chcecie mówić o Lubińskim, to mówcie, cztery lata pracował w radzie czy nie pracował, co zrobił dla sportu i wy to mówcie, jeżeli chcecie mówić o Nowaku co zrobił jak promował to mówcie, ale jak mówicie o Rosiaku to pamiętajcie jedno to jest ten Rosiak dzięki któremu, Piotrek Kruczkowski został, to było przy Marku, kurwa to siedemdziesiąt osób słyszało, to jest ten Rosiak, który był wiceprezydentem i to był ten Rosiak z którym zarządzałem przez jakiś tam krótki okres, byłem zastępcom i Lonek był. To uważajcie.
Tym bardziej Alicja tak miedzy nami.
O Alicji, ja tym bardziej się nie odzywałem. Mówiłem proszę ja Ciebie o tobie bo z tobą współpracowałem i tyle no.
A ta współpraca była super tak między nami.
A i gdzieś poszedłeś, marzenie Twoje to te starostwo zasrane. Trzeba o Mirku powiedzieć było kurwa ok. usiądźmy i idę w poniedziałek idę, bo się źle czuje i idę do tego szpitala. I wystarczyło, że wyciągasz to i w poniedziałek nic nie piszemy, tylko się ugadujemy kurwa na 100%. Byłbyś wicestarostą kurwa, miałbyś rade, po prostu byśmy w to poszli. A On chuj Lubiński po prostu, Mirek Lubiński potrzebował cię do jednego dzwoni telefon
To będzie tym radnym czy nie?
No wiesz muszą pospadać inni. Za kogo on wchodzi? Za Głoda… Wejdzie bo on nie przyjmie mandatu. On by chciał wszystko, u nas też niektórzy zwariowali, kurwa chcieliby mieć zarząd osiemnastoosobowy w powiecie.
A ta jedenastka nic nie dostanie?
Myśmy im (SLD) dali kurwa starostwo, ja przez to nie mogę spać. Mogłem im dać wicestarosto, a z Tobą kurwa jak byś skumał to co chciałem ci powiedzieć był byś wicestarostą, byśmy to sobie wszystko poukładali, a oni by pracowali kurwa. Przecież dla mnie budowanie SLD w układzie moich na przykład perspektyw wyborczych do parlamentu. Na chuj mi to potrzebne, na co kurwa mam im to dawać? Po co kurwa.
To są Twoi rywale.
Konkurenci. Mogłem tego nie budować, mogłem to robić z wami.
Ale masz moralnego kaca? Tak szczerze?
To znaczy, ja mam tak mi było przykro, z jednej strony mówię determinacja, żeby obronić kurwa ratusz, przykro mi było, ze PiS za to co dostał, jebała nas na każdym kroku kurwa ta Zalewska nawet w tym dniu wyborczym, ze taki Wiązowski, któremu kurwa chcieliśmy rękę podać bo tam ma jakieś problemy, to on chuj przychodzi i kąsa. To, że kąsa to chuj mu w dupę i to jest Dyduch. Został wydymany w zarządzie chyba nie będzie i będzie fikał to w ryj dostanie i tak będzie fikał. Proszę ja Ciebie i rzecz jest w tym, że ta, te kurwa zdeterminowanie, aby obronić ten ratusz doprowadził do takiej sytuacji. Bo szkoda mi Gutka. Co by o Gutku nie powiedzieć, to jest zasób kurwa wiedzy, jasne, ze w kontaktach ludzkich ma deficyt, ze tak powiem. Nie .. jest taki nerwowy, kurwa fuknie, ja też na nich fukam. Oni wiedzą, ze ja se mogę fukać. Wiesz generalnie są ludzie, którzy go uwielbiają, ale są ludzie którzy kurwa patrzeć na niego nie mogą. I oddaje to kurwa Ławskiemu, który tak de facto jakby nic nie dostał to by go nie było. Politycznie by go zajebali i koniec nie. I tak to wygląda proszę ja Ciebie. Ja gadam z Kruczkiem, jesteśmy w kontakcie. Kruczek powie i jest ok. Ja dzisiaj wyjeżdżam i wracam dopiero w środę w nocy. Ale jak się spotkamy to ja powiem Piotrek, albo dzisiaj ale w perspektywie bo teraz chujów nie będziemy z siebie robić.
A jeżeli Piotrek powie ok, to pójdziemy step po stepie i tyle i trzeba będzie wzmocnić koalicje i tyle. Tylko 18 trzeba uzbierać tak?
W powiecie, żeby wyrzucić starostę?
Ja nie wiem
Nie mogliśmy o tym w sobotę rozmawiać, wy macie zdolność koalicyjną.
Bo ja jestem ciągle uczciwym Longinem Rosiakiem rozumiesz? Skoro ja rozmawiałem z nimi w sobotę
Ale oni zadzwonili do mnie w piątek, że możemy na poważnie z tym PiS-em
Ty jesteś politykiem ?
A wiesz co się liczy w polityce? Skuteczność
Ty wiesz, ze to nie jest PiS, to nie jest SLD, to jest gdzieś indziej punkt, wiesz o tym, czy nie?
PiS i SLD mogą sobie popierać, rozumiesz.
Tak mi się wydaje, wizerunkowo, w mojej ocenie tam jest piątka, która może siedzieć w domu. Albo może się przespacerować
KONIEC

Strzegom: Obecny burmistrz w czasie stanu wojennego pobił bezbronnego nauczyciela

Był to zwykły dzień 1982 roku, w jednej ze szkół podstawowych nieopodal Strzegomia trwały prawie normalne lekcje. Normalne jak na stan wojenny, ale nic nie wskazywało jak tragicznie ten dzień skończy się dla jednego z nauczycieli. Nauczyciel , człowiek wielkiej kultury i wiedzy miał w swojej klasie wiele cennych zbiorów dotyczących Jana Pawła II, historii Polski, walki o wolności i niepodległość. Ale ten dzień jeszcze się nie skończył, a dla pewnego Milicjanta ze Strzegomia dopiero się zaczynał.

W pewnym momencie pod szkołę podjechała Milicyjna Nyska, wysiadło z niej kilku funkcjonariuszy, od razu udali się do gabinetu historycznego. Tam  nauczyciela, na dzień dobry dostał w twarz tak że się przewrócił, następnie zaczęło się czyszczenie gabinetu. Milicjant Markiewicz –  obecny burmistrz Strzegomia – zaczął niszczyć najpierw albumy poświęcone Janowi Pawłowi II. Wyrywał kartki, deptał zdjęcia, wycierał w nie buty, gniótł i rwał w chorym szale wszystko co trafiło mu pod ręce. Kiedy gabinet został już zniszczony, przyszedł czas aby zając się przerażonym nauczycielem. Został zakuty w kajdanki, dostał jeszcze raz w twarz aby dobrze zapamiętał kto jest tu władzą. Kiedy leżał na ziemi Milicjant Markiewicz – tak, tak drogi czytelniku to obecny burmistrz Strzegomia – zaczął go kopać i okładać pałką. Trwało to dobrą chwilę, masakrowanie leżącego człowieka widać, przynosiło Milicjantowi wiele satysfakcji. Kiedy zakończyła się ta gehenna niewinnego i bezbronnego nauczyciela, okazało się że ma uszkodzony kręgosłup. Jest wrakiem człowieka, który nie ucierpiał przez bliżej nie sprecyzowany stan wojenny, działania SB czy ZOMO. Nauczyciel ten ucierpiał tylko i wyłącznie „dzięki” Milicjantowi Lechowi Markiewiczowi – który obecnie jest burmistrzem Strzegomia.

Pomimo wielokrotnych, prób skontaktowania się z burmistrzem Lechem Markiewiczem, był on dla nas nieuchwytny. Kiedy udało się nam jednak przez sekretariat umówić na spotkanie w sprawie pobicia z 1982 roku – burmistrz kategorycznie odmówił komentarza i zakończył rozmowę.

Fakst Strzegomski okładka

Drogi burmistrzu Lechu Markiewiczu, Milicjancie który w1982 roku pobiłeś bezbronnego człowieka; zlituj się nad miastem i jego mieszkańcami. Jesteś zakałą, nikczemnym małym człowiekiem, który raz na zawsze powinien z historii tego miasta zniknąć.

Burmistrz nigdy nie przeprosił pobitego nauczyciela, co więcej później jako urzędnik nadal starał się udowodnić swoją wyższość nad biednym schorowanym człowiekiem. Jak też wiemy wszyscy, skłonności burmistrza do bicia nie wygasły wraz z wiekiem i awansem; wszyscy pamiętamy historię sprzed 4 lat, kiedy burmistrz naruszył nietykalność cielesną drugiego człowieka – młodego chłopaka w czasie wyborów. Trudno zatem oczekiwać jakiejś wielkiej zmiany, trudno się tez dziwić radnym, że biorą przykład ze swojego szefa i bija sąsiadów.

L.Cyfer

Dzierżoniów: Policjant pobił kobietę

To historia jak z romantycznego filmu. Tyle że dla 39-letniego funkcjonariusza komisariatu policji w Bielawie zakończyła się dramatem.

Policjant usłyszał w miniony piątek od prokuratora zarzut rozboju i został zawieszony w obowiązkach służbowych. – Mamy dowody na to, że Mariusz R. napadł na kobietę przed jej blokiem, tam pobił ją i okradł – mówi Emil Wojtyra, szef wydziału śledczego Prokuratury Rejonowej w Dzierżoniowie. – Sprawa wygląda bardzo poważnie – dodaje prokurator.

Napadnięta to 24-letnia Aleksandra. Piękna, młoda, ciesząca się powodzeniem u panów, mieszkanka pobliskiego Dzierżoniowa. Mariusz R. to z kolei cieszący się do tej pory dobrą opinią w pracy i poza nią policjant.

– Grzeczny, miły, miał opinię dobrego gliniarza. Ale cóż, widać miłość nie wybiera, a kobiety to same kłopoty – mówią o Mariuszu R. jego znajomi. Mężczyzna od kilku lat jest rozwodnikiem.

Aleksandrę poznał kilka tygodni temu w trakcie pracy. Prowadził postępowanie przeciwko miejscowemu sutenerowi, który wykorzystywał ją i brutalnie traktował. Kobieta występowała w tym dochodzeniu jako pokrzywdzona. Przychodziła do komisariatu na przesłuchania. Zrobiła na funkcjonariuszu bardzo dobre wrażenie. I mimo jej nie najlepszej reputacji, Mariusz R. zaproponował spotkanie. Potem drugie, kolejne, wspólne wyjście na wesele znajomego. W końcu poprosił, by z nim zamieszkała. Zakochał się, obdarowywał ją prezentami. Kupował kwiaty. Kupił też telefon komórkowy i szpilki. Aleksandra wprowadziła się do niego, ale już po kilku dniach zaczęła go zdradzać. W końcu spakowała swoje rzeczy i przeniosła się do kolejnego „narzeczonego”. Rozgoryczony policjant najpierw prosił, by wróciła, a potem zażądał, by oddała mu prezenty.

Kobieta nie chciała z nim rozmawiać. Dlatego któregoś dnia zaczaił się pod blokiem na osiedlu, na którym mieszkała. Kiedy wyszła z domu, napadł na nią. Szarpał się z kobietą na ulicy, krzyczał na nią. W końcu siłą wyrwał torebkę i zabrał z niej dwa telefony komórkowe (jeden nienależący do niego), a z nóg ściągnął jej buty, które wcześniej podarował. Zaraz potem uciekł.

Poobijana i zdenerwowana kobieta zgłosiła sprawę na komisariat. Liczni świadkowie potwierdzili jej zeznania. Sprawą od razu zainteresowała się też policja z komendantem głównym na czele.
Zaraz po tym, jak funkcjonariusz usłyszał prokuratorskie zarzuty, został zawieszony.

Jak zapewniają jego przełożeni, do służby na razie nie wróci, a jeśli zostanie oskarżony i skazany, pożegna się w ogóle z policją. Za rozbój może mu grozić nawet 10 lat więzienia.

Czarne owce w szeregach policji

Często ostatnio słychać o policjantach zamieszanych w przestępczą działalność. Trzy tygodnie temu okazało się, że policjantka z wydziału kryminalnego w Jeleniej Górze należała do gangu okradającego sklepy. Grupa, w której był też inny policjant, ma na koncie włamania do sklepów spożywczych oraz dwie próby włamań do placówek bankowych. Z kolei w Sądzie Okręgowym w Świdnicy trwa proces ośmiu, byłych już, funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Policji w Świdnicy, którzy za łapówki, wódkę oraz usługi w agencjach towarzyskich sprzedali przestępcom informacje o prowadzonych dochodzeniach, i zajmowali się przemytem narkotyków.

Gazeta Wrocławska

Dzierżoniów: Podłość urzędników

Podłość (arogancja i zwykła ludzka niegodziwość) urzędników UM w Dzierżoniowie, którym przewodzi burmistrz Marek Piorun, osiągnęła chyba swój szczyt. Przypomnijmy, iż Prokuratura Rejonowa w Kłodzku udowodniła przekręt Marka Pioruna, Zygmunta Kuca i Andrzeja Wilkosa polegający na bezprawnej legalizacji samowoli budowlanej, a także w przypadku burmistrza Marka Pioruna na tzw. nieprawidłowościach przy przetargu. Burmistrz Marek Piorun, niczym jasnowidz, wiedział już na trzy dnie przed przetargiem kto ten przetarg wygra!!!

Ale to nie koniec urzędniczej buty… O ile tamta sprawa dotyczyła jakiś odległych może dla obywatela – choć za publiczne pieniądze – szemranych interesów burmistrza i jego świty – o tyle sprawa ujawnienia danych o stanie zdrowia osób składających skargi to już nikczemność godna SB, z którą nomen omen Marek Piorun chętnie współpracował.

Sprawa wygląda dość przerażająco i prosto zarazem. W 2005 roku mieszkaniec Ryszard P. składa skargę do Rady Miasta w Dzierżoniowie. Skarga dotyczy braku zainteresowania problemami Józefa C. innego mieszkańca Dzierżoniowa. Jak to zwykle wszystko krąży między „zapracowanymi” urzędnikami jak w kafkowskim „Procesie”, aby w końcu trafić na sesję Rady Miasta. Tam zostają upublicznione takie oto informacje o osobach składających skargę.

Józef C: niedorozwój umysłowy, zaniki pamięci, zespół psychoorganiczny, miażdżyca, niezaradny życiowo, nadużywa alkoholu, prowadzi włóczęgowski tryb życia

Ryszard P: leczony neurologicznie i psychiatrycznie, posiada umiarkowany stopień niepełnosprawności z powodu zespołu zależności alkoholowej, nieprawidłowa osobowość, logiczny kontakt utrudniony

Załącznik do uchwały RM w Dzierżoniowie

Załącznik do uchwały RM w Dzierżoniowie

Czemu to ma służyć? Segregacji społecznej, mającej na celu usprawiedliwienie urzędniczej indolencji?
Takie informacje o osobach składających skargi upublicznia dzierżoniowski urzędnik. Urzędnik który nie ma krzty skrupułów aby poniżyć człowieka i pokazać kto tu rządzi. A może, który zapomniał że urzędnik to osoba mająca za zadanie za publiczne pieniądze służyć obywatelom..?
To ma być przestroga dla wszystkich innych, którzy chcą się poskarżyć na władzę? To są najgorsze SB-eckie metody, których celem jest poniżenie tych, którzy chcą na władze podnieć rękę. A władza im tę rękę chce odrąbać, pokazać, że ręka jest zgniła, a zatem niegodna ani protestu, ani uwagi… Czy, którakolwiek z poniżonych przez was osób usłyszała przepraszam?

Osoby odpowiedzialne za ujawnienie danych o stanie zdrowia Panów Józefa C. i Ryszarda P. to radny Andrzej Darakiewicz, z-ca burmistrza Ryszard Szydłowski i przewodniczący RM Henryk Smolny. Jak widać republika koleżków trzyma się dobrze, miejmy nadzieję, że nie za długo. Panowie Darakiewicz, Szydłowski i Smolny jesteście nikczemnymi, prymitywnymi urzędnikami, którzy za nic mają ludzką godność, życzyć wam można tylko tego, aby na starość spotkała was dokładnie taka sama zapłata. Łatwo nie liczyć się z ludźmi, szczególnie tymi najsłabszymi, którzy nie potrafią się bronić.