Wyrok za śmierć w ciemnościach

Głośna operacja w ciemnościach i wyrok po siedmiu latach, który uznaje winę szpitala i lekarza. To była trepanacja czaszki, gdy nagle zgasło światło. Nikt w szpitalu nie potrafił uruchomić dyżurnego agregatu. Lekarze wciąż pracowali, świecąc sobie telefonami komórkowymi. 74-letni pacjent zmarł. Siedem lat, tyle minęło już od operacji mężczyzny i tyle jego żona czekała na wyrok, cały czas pamiętając dzień operacji męża. – Przyszła pani anestezjolog i doktor Winkler i mówią: wie pani co, nie ma wyjścia, musimy robić trepanację czaszki. No zgadzam się, bo co? – wspomina Maria Zuba, żona zmarłego pacjenta.

Sąd skazał na osiem miesięcy w zawieszeniu na dwa lata neurochirurga szpitala w Wałbrzychu, gdyż ten odesłał pacjenta z ciężkim urazem głowy do Dzierżoniowa. Wyrok usłyszał też były dyrektor szpitala w Dzierżoniowie. Został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Tam podczas operacji zgasło światło, a agregat prądu nie zadziałał. Lekarze w ciemnościach walczyli o życie pacjenta. Oświetlali pacjenta latarkami z telefonów komórkowych. Światła nie było przez kilkanaście minut. Minut, które dla operujących lekarzy były wiecznością.

–Tak jak w piwnicy, najciemniejszej piwnicy, taka ciemność była, że nie było nic widać – nawet jeden drugiego nie widział – mówił w 2006 r. dr Andrzej Winkler.

Przestarzały agregat nie zadziałał. Okazuje się, że mógł być uruchomiony tylko przez elektryka. Zanim karetka go przywiozła, prąd wprawdzie wrócił, ale stan pacjenta w tym czasie znacznie się pogorszył. Mężczyzna jeszcze tej samej nocy zmarł. – Z tego co wiem, to wzywano elektryka telefonicznie i on dopiero podejmował określone kroki – zapewnia Janusz Guzdek, starosta dzierżoniowski.

Inspekcja sanitarna tylko podczas odbioru sal sprawdza, czy znajdują się tam agregaty, ale nie kontrolują, czy działają.

Po tym wydarzeniu na salach szpitala w Dzierżoniowie zamontowano urządzenia podtrzymujące energię. Agregaty, które teraz tu są, włączają się automatycznie. –Szpital posiada niezależne zasilanie awaryjne UPS, poza tym posiada nowy agregat z funkcją samostartu na bieżąco serwisowany, pod które podpięte są wszystkie budynki szpitalne – zapewnia Dariusz Brzeziński ze Szpitala Powiatowego w Dzierżonowie.

Operacja w ciemnościach to koszmar dla każdego lekarza, komentuje neurochirurg Sebastian Dzierzęcki. –To jest totalne zaskoczenie i z perspektywy chirurga katastrofa, bo oświetlenie jest podstawowym elementem prowadzenia każdej operacji .

Warszawski Szpital Bielański ma kilka źródeł zasilania. – Zapas w obydwu agregatach prądotwórczych mamy na około 24 godziny – zapewnia Łukasz Milczarek ze Szpitala Bielańskiego w Warszawie.

Każdy z nich jest regularnie sprawdzany, ale nawet gdyby jakimś cudem zdarzyło się tak, że wszystkie na raz zawiodą, trzeba jakoś pracować – dodaje prof. Romuald Dębski. – Czy pani sobie wyobraża, że lekarz przerwie działania dlatego, że mu zgaśnie prąd. Nie może. Bo by przestał być lekarzem. Nawet za pomocą świeczki ma świecić, ale powinien robić – przekonuje prof. Romuald Dębski.

Wciąż pozostaje jednak pytanie, jak to się stało, że w jednej chwili zawiodły dwa źródła zasilania i dlaczego pacjent z ciężkim urazem głowy trafił ze szpitala specjalistycznego do szpitala powiatowego.

tvp.info